/02_0001.djvu
ILUSTROWANE PISMO TYGODNIOWE
22 LUTEGO 1930.
- -- --- ..- --- -............ - ---- - - -
.- --- -- --- .- ---- - ---- .-
.
_.
-_.
_.
--
.
_.
--
.-
_..
.-
ZESZYT 8. ROK IV.
Z g????bokim niepokojem ??ledz?? &zerokie kola ludno??ci katolickiej poczynania. wy-
mierzone niew??tpliwie przeciwko katolicyzmowi. i to tembardziej. ??e &i??gaj?? one a?? do
pod&taw: do wychowania m??odych pokole??. Sprawie religijnego wychowania po??wi??camy
d/atego dzi&iej&zy artyku?? w&t??pny.
W tek??cie zamie&zczamy dowcipne wier&ze &atyryczne m??odego poety Jana
Sztaudyngera o w&p??!cze&nych pi&arzach pol&kich. W kt??rych autor z zaci??ciem karyka-
turalnem charakteryzuje po&zczeg??lne indywidualno??ci.
CUKIERNICY I PEDAGOGOWIE
Sokrates powiedzia?? kiedy??, ??e jego
filozof ja karno??ci i obowi??zku b??dzie
przez Ate??czyk??w os??dzona zupe??nie
tak samo, jak lekarz oskar??ony przed
trybuna??em dzieci przez cukiernika
o to, ??e zapisuje gorzkie le-
karstwa i kraje swych pacjent??w. Nie
brak i dzi?? takich cukiernik??w, co
my??l?? tylko o wolno??ci i prawach,
a karno???? i wysi??ek staraj?? si?? ogra-
niczy?? do minimum. T a ..cukierko-
wa" filozof ja znalaz??a te?? wyraz w
dziedzinie, kt??ra decyduje o ca??ej
przysz??o??ci cz??owieka: w wychowaniu.
Jak gdyby wiek dwudziesty, nazwany
przez Ellen Key ..stuleciem dziecka",
szczeg??lnie by?? powo??any do eman-
cypacji cz??owieka z pod wp??yw??w
wszelkiego autorytetu.
Wi??c w imi?? wolno??ci i post??pu
wo??a si?? dzi?? o usuni??cie religji ze
szk????. System francuski J' educalion
lai"que znajduje na??ladowc??w w in-
nych krajach. Obecnie nawet w Pol-
sce powia?? jaki?? radykalno-wolnomy-
??licielski wiatr; co dziwniejsze - to-
lerowany, a nawet w pewnych obja-
wach popierany przez czynniki ofi-
cjalne.
Stwierdzaj?? to fakty notoryczne, po-
ruszane i omawiane stale na ??amach
prasy. Bud??et Ministerstwa W. R. i O. P.
na stole obrad sejmowych da??te?? okazj??
do podkre??lenia i szerszego potrakto-
wania tych niepokoj??cych objaw??w.
Pedagog s??yszy ci??gle i czyta r????-
ne przem??wienia czy instrukcje na te-
mat nauczania, w kt??rych coraz mniej
mowy o religji. Za to sporo cu-
kiereczk??w i rodzynk??w o wolno??ci,
nowych drogach, obywatelskiem wy-
chowaniu i wyzwolonych formach
edukacji. Sumiennego wychowawc??
zaczyna to niepokoi??. a rodzice py-
taj??. co to ma znaczy??. Wszak
o rzecz najwa??niejsz?? chodzi: o du-
sz?? dziecka.
Czy??by enuncjacje i instrukcje mia??y
by?? zapowiedzi?? reformy w stosunku
do roli religji w wychowaniu
A mo-
??e ten i ??w wy??szy urz??dnik
pozwoli?? sobie jeno na lap&u& lub dy-
gresj?? historyczn?? akurat na konfe-
rencji o??wiatowej i w??a??nie na temat
Ko??cio??a katolickiego
T rudno chyba tak cz??sto i syste-
matycznie powtarzaj??ce si?? fakty t??u-
maczy?? lekkomy??lno??ci?? lub nawet
zgo??a - potrzeb?? tolerancji. S?? to
bowiem niew??tpliwie baloniki pr??bne
reformy w wychowaniu. koncepcje
szko??y ??wieckiej w nowem wydaniu.
Wszak laicyzacja szko??y by??a te?? we
Francji prekursorem nowego systemu,
co tak interesuj??co o??wietli?? E. TaIJer-
nier w swem kapitalnem dziele .,Cin-
quante an& de politique??. Tylko te
w??wczas triumfowa?? w ca??ej pe??ni
racjonalizm. pleni?? si?? intelektualizu-
j??cy dziedzin?? wychowania i naucza-
nia indywidualizm. T eorja stara??a si??
potwierdza?? zarz??dzenia w??adz.
*
A dzi??
Na horyzoncie filozofji wy-
chowania ukaza??y si?? dwa dzie??a ludzi
??wieckich o fundamentalnem wprost
znaczeniu. Dwie ksi????ki. kt??rych au-
torowie rozprawiaj?? si?? zasadniczo
z kwest j?? : czy w wychowaniu po-
trzebna jest religja
Autorem pierwszej, pod tytu??em
"Religion und Charakterbildung". jest
s??ynny pedagog Fr. W. Foer&ter (prze-
k??ad polski ..Religja a k&ztalcenie cha-
rakteru" uka??e si?? wkr??tce nak??adem
Ksi??garni ??w. Wojciecha). W tej nad
wyraz interesuj??cej ksi????ce F oerster do-
chodzi do wniosku. te kszta??cenie cha-
rakteru bez oparcia o religj?? chrze??ci-
ja??sk?? nie jest mo??liwe. Szko??a ??wiec-
ka - zdaniem autora - jest b????dem,
gdy?? genez?? jej by??y nienawi???? i nami??t-
no????. jest te?? omy??k??, poniewa?? nie
odpowiada naturze ludzkiej i jej naj-
g????bszym aspiracjom. jasna i prze-
konywyj??ca argumentacja, oparta na
bogatym materjale do??wiadczalnym
(tak??e w zakresie psychopatologji)
nadaje ksi????ce omawianej szczeg??l-
nie watkie walory.
Druga ksi????ka pochodzi z k???? lekar-
skich, przeznaczona jest jednak dla
rodzic??w i wychowawc??w. Autor, dr.
Aller&. znany psychjatra wiede??ski,
omawia zagadnienie istoty i kszta??-
cenia charakteru z punktu widzenia
katolickiego (..Das Werden der Sitt-
lichen Person"), podkre??laj??c w ka??-
dym niemal rozdziale ogromn?? war-
to???? wychowawcz?? katolicyzmu.
Wszystkie aktualne problemy charak-
terologji. psychoanalizy i psychoterapji
podda?? autor wnikliwej ocenie a ni-
ci?? przewodni?? jest teza o motliwo??ci
i konieczno??ci wychowania w duchu
katolickim.
*
W reszcie ukoronowaniem zasadni-
czego rozstrzygni??cia roli religji w wy-
chowaniu i nauczaniu jest najnowsza
encyklika Ojca ??w. o wychowaniu
chrze??cija??skiem m??odzie??y. Oficjalny
organ Watykanu. O&&eroatore Romano.
opublikowa?? encyklik?? d. 12 stycznia
b. r. na 40 stronach.
Stolica ??w. poruszy??a wi??c wyczer-
puj??co i wyja??ni??a wszystkie kardy-
nalne zagadnienia religijno - wycho-
wawcze. Stwierdzi??a autorytatywnie, ??e
pierwsze miejsce w wychowaniu na-
le??y si?? Ko??cio??owi, w porz??dku za??
przyrodzonym - rodzicom. W??adza
rodzicielska nie mo??e by?? przez pa??-
/03_0001.djvu
stwo zast??piona, jedynie w razie po-
trzeby - uzupe??niona (np. instytucje
opieki, adopcji, kurateli w prawie fa-
milijnem, przyp. aut.). Najwa??niejsze
za?? zadanie pa??stwa polega na za-
gwarantowaniu rodzicom spokoju i bez-
piecze??stwa w wykonywaniu obowi??z-
k??w wychowawczych. Prawa, granice
oddzia??ywania i kompetencje rodziny,
spo??ecze??stwa i pa??stwa zosta??y szcze-
g????owo wy??wietlone. Poza tem na tre????
encykliki sk??adaj?? si?? zagadnienia ??ro-
dowiska, podmiotu wychowania, ob-
jektu, celu i zada?? edukacji. jest to
wi??c kodeks wychowania katolickiego
o znaczeniu epokowem. Pogl??d ten
znalaz?? potwierdzenie w li??cie Episko-
patu polskiego do Papida, w kt??rym
dzi??kuje za historyczn?? encyklik?? o
wychowaniu.
...
Encyklika papieska i dzie??a ??wiec-
kich autor??w s?? wyrazem pot??t.niej??-
cego we wszystkich krajach renesansu
religijnego. Cz??owiek nowoczesny, za-
wiedziony w swych aspiracjach z in-
dywidualizmu p??yn??cych, pozbawiony
trwa??ego gruntu pod nogami, szukaj??-
cy wci???? i t??skni??cy za autorytetem,
zrozumia??. ??e bez religji nie da si??
rozwi??za?? wielu zagadnie?? ??yciowych.
St??d nawr??t do naj g????bszego ??r??d??a,
jakiem jest i pozostanie - philosophia
perennis. Bezreligijne wychowanie nie
wytrzyma??o wielkiej pr??by ??ycia i -
jak stwierdza pedagog francuski, Du-
/resne - nie da??o nawet dostatecznych
rezultat??w. Obok dzie?? naukowych, ??y-
cie praktyczne stwierdzi??o, ??e bez religji
- niema kszta??cenia charakteru. Pe-
dagog sumienny nie mo??e wi??c ju??
mie?? w??tpliwo??ci pod tym wzgl??dem.
Wychowankom swoim b??dzie m??g??
da?? straw?? zdrow?? dla ducha. Doktry-
nerom pozostawi do dyspozycji...
cukierki. Spo??ecze??stwo za?? przyjdzie
w sukurs pedagogom, domagaj??c si??
z ca???? stanowczo??ci??, by m??odzie??
szkolna wychowywa??a si?? w duchu
szczerze katolickim.
Jerzy Gulsche
DO BIOGRAFjl MARYLI WERESZCZAK??WNY
SZCZEG??????W TROCH??
PO??????K??E LISTY MARYLI Z WERESZCZAK??W PUTTKAMEROWEJ
Pisa??a je do swego brata, Micha??a
Wereszczaki, dobrze znanego wszyst-
kim, kt??rzy filomatyzmem si?? zajmo-
wali, pisa??a je w okresie d??ugim, bo
od 1833 do J 855 r. Poza tem z r. J 825
list jeden.
U??yczy?? mi ich uprzejmie dla moich
studj??w z swego prywatnego archi-
wum p. jan Kwietniewski, kt??ry przed
wielu laty w T uchanowiczach je od-
nalaz??. Szukamy w nich rzecz prosta,
przedewszystkiem wspomnie?? o Ada-
mie. jest ich niewiele, nie-
mniej tre???? ich ??wiadczy,
??e pami???? jego zawsze by??a
w niej ??ywa i ??e w jej my-
??lach zawsze by?? obecny.
Nazywa go z imienia. I tak:
"by?? u nas Mickiewicz. Krew-
ny Adama". W r. J 844 spro-
wadza, z trudem oczywi??cie
nie ma??ym, kurs literatury
s??owia??skiej w College de
France, aby z niego uczy??
swego syna. ju?? po ??mierci
m????a cytuje dwuwiersz z
Ody do M??odo??ci, tu i ow-
dzie przewija si?? ju?? jakby
nie wspomnienie, ale ??lad
wspomnienia. W szyscy z
m??odzie??czego ko??a Filomat??w, w kt??-
rym promienia??a Maryla, ju?? si?? roz-
pierzchli, nikogo z nich w listach swoich
nie wspomina, pr??cz Tomasza Zana,
najbli??szego swej mi??o??ci powiernika.
Gdy Zan na zes??aniu jest w Orenburgu,
korespondencj?? z nim utrzymuje, w r.
J 847 u siebie go wita, jako najszczersze-
go i najdawniejszego przyjaciela. On
te?? jej donosi z gazet francuskich
o medjola??skich sprawach Mickiewicza
i o tem, ??e lekcje literatury wysz??y
z druku. Szukamy nazwisk znanych.
Znajdujemy Deybl??w. Do ich pensjo-
natu oddaje starsz?? sw?? c??rk??, potem
dla m??odszej bierze jedn?? z panien
Deybel dla nauki niemieckiego. By??a
to siostra Anny Ksawery, o kt??rej
z innego ??r??d??a jeszcze si?? dowiadu-
jemy, ??e posiada??a du??y dar muzy-
kalny i nim wysz??a za Mainarda utrzy-
mywa??a si?? w Pary??u z lekcji ??piewu.
I wreszcie w r. J 853 sprzedaje Maryla
w znajomych domach litewskich przy-
s??ane jej z Petersburga przez pani??
Malewsk?? ..Nocturny" Szymanowskiej,
aby pieni??dze st??d uzyskane przes??a??
Adamowej Mickiewiczowej, znajduj??-
cej si?? w wielkiej potrzebie.
A jaka?? by??a ona sama, jak z tych
list??w si?? maluje
..Kobieto, boski djable, dziwaczna
istoto ,"
$??Dl J,
J,??;
1'J1"tA
Q.,.. (.!J. o ICA ,
[Chvi
T
......-"JI.II(.J('AJ r.;v;-ul-t-:
!IlI J'l/r.
... ".. tiot... &''I4:.c..o,.o./
:la-??.:....' . ./11"7" .
( ... ul-t.;..., a--
.1" l {i[,..'",A.!
T ak brzmia??y pierwotnie przez ni??
natchnione s??owa w Dziadach, pod
naleganiami Czeczotta przerobione na:
..Kobieto, puchu marny, ty wietrzna
istoto '"
W tych s??owach niech nikt nie szu-
ka najodleglejszej nawet charaktery-
styki Maryli. W psychice jej ani cie-
nia w??a??ciwo??ci podobnych niema.
Ani "wietrzn??" ani ..dziwaczn??" nie
by??a. S??dzimy, zreszt??, orjentuj??c si??
wed??ug postaci kobiecych z dzie?? Mic-
kiewicza, ??e typ kobiety de-
monicznej by?? mu najbardziej
przeciwny i ??e jego wp??ywo-
wi nigdyby nie uleg??. Na-
tura nawskro?? dobra, ??agod-
na i cicha, ??yczliwa i opie-
ku??cza, bardzo pobo??na, z
niejak?? aspiracj?? do kla-
sztoru. Dobra ??ona i matka,
cho?? ze strony m????a pozba-
wiona, zdaje si??, koniecz-
nej dla siebie serdeczno??ci
i oddaj??ca nadmiar swego
uczucia ukochanemu bratu
Micha??owi. Od r. 183 J do
J 833, a mo??e tylko w r. J 833,
z powodu zaburze??, jakie
panowa??y w??wczas w Polsce,
bo to jasno z list??w nie wynika, znaj-
dowa??a si?? wraz z m????em pod dozo-
rem policji. W ka??dym razie w r. J 833
Puttkamerowie z pod tego dozoru
zostali uwolnieni.
Wysz??a, jak wiadomo, zam???? boga-
to, jednak dostatek musia?? pr??dko mi-
n????, m???? posady urz??dniczej musia??
szuka?? i w domu ma??o przebywa??.
syna do Uniwersytetu nie by??o za co
pos??a??. Przebywa??a stale u siebie na
wsi w Bolciennikach, z rzadkie mi wy-
jazdami do Wilna - raz tylko wy-
jecha??a nad Ba??tyk. Ko??o gospodar-
stwa krz??ta??a si?? z wielk?? trosk??, k??o-
poty jednak znosz??c lekko i prakty-
czno??ci, kt??r?? si?? nieco che??pi??a, nie
posiadaj??c pono wcale.
I oto wszystko.
,{'1... J.
r/'
.:. 11'1'1'
ki fw??.- '
'
I"1".
/(??-u Jia ('.,; ?? W'CkJ??]_ 11..........M,;""" &M,dt..i
h,.ok .., ".Jj>W'<' ,..'J "''1
.'",---
_z, .z....v
Ze "sztambuchu" Maryli
Autugraf Tomasza Zana
WIERSZ MICKIEWICZA W SZT AM-
BUCHU MARYLI
Nessun maggior dolore, che ricordar
si dei tempo felice nella miseria!
Jak te imiona blogi los spotyka,
Kt??re Marya w sw??j imionnik przyjmie.
Kto Marjq do swego wpisze imionnika,
W pisze tylko J e d n o imie. -
A. Mickiewicz
Powy??szy czterowiersz Mickiewicza znaj-
duje si?? w sztambuchu Maryli, kt??ry nie-
dawno dopiero zosta?? udost??pniony szerszym
ko??om badaczy We wszystkich wydaniach
dzie?? zbiorowych poety czt('rowiersz Mickie-
wicza wraz z mottem Dantego podawano do-
tychczas w niedok??adnej formie, na co zwra-
ca uwag?? prof, Sto Pigo?? w ksi????ce swej
"Z dawnego Wilna" w rozdziale "Sztambuch
Marv},... a poda'??c tekst poprawny, zaznacza,
??e autograf wiersza ukaza?? si?? w "Tygodniku
Polsk,m" (1899) w fotograficznej odbItce,
Red.
Stanislaw Szpota??ski
/04_0001.djvu
SYLWET KI U??MIECHNI??TE
MAKUSZY??SKI
Zadawniony przyjacielu,
Mia??e?? w zwyczaju
Kluskami woleju
Oiwiera?? drzwi do raju.
Nawet spirytus wietrzeje
Gdy nie da mu si?? korka
A dowcip zwyk?? przekwita??
Galopem jak aktorka.
Gdyby nie ??wi??ty Antoni
Patron zgubionych rzeczy,
Tobym Ci ??mia?? w oczy
Dowcipu zaprzeczy??.
KOSSAK - SZCZUCKA
Sienkiewicz w spodniach poszed?? do kost-
[nicy
I zmartwychwsta?? niebawem w kobiecej
[sp??dnicy.
Patrjoiyzm mu zosta?? dawny, sztandarowy
Ale r????ne figielki wywietrza??y z glowy,
Pisze dawnym rozmachem, lecz mu nie
[dokucza
Manja podglqdania przez dziurk?? od klu-
[cza.
MIRIAM PRZESMYCKI
Nie wiem czy io co pomo??e,
Czy to si?? na co przyda,
Smutno mi Bo??e,
Oddaj Norwida.
Przychodz?? w szczerej pokorze,
Serdeczna bez niego bieda,
Smutno mi Bo??e,
Oddaj Norwida.
Wstrzymale?? na niebie zorze,
Leniu w stroju druida,
Gone, gorze, gorze,
Oddaj Norwida.
MNISZK??WNA
Najs??odsza dziewcz??ca lekiuro,
Niepor??wnana pomadko,
Sny b??dziesz r????owi?? c??rom
Jak kiedy?? - naszym matkom.
Czemu?? nazwanO Ci?? bzdurq,
M????d??ki, co ??niq tak rzadko
Powi??d?? Tw??j wielki urok
W kraj snu - marzenia k??adkq.
A wy z poei??w mafji
Piszqcy uczenie a skrycie,
Czy ol??ni?? potraficie,
Jak ona jedna potrafi.
Pisarze, uchylcie czola,
U gnijcie przed niq kolana
Kr??lowq polskiej prozy
Przez wszystkie szwaczki wybrana.
WEYSSENHOFF
I
Pojechal pan miody
Do dqbrowy, na lowy
I upolowal wiele jeleni, zaj??cy,
Goniqc przez las i b??r i chr??st;
Lecz cieszq go najwi??cej
Dwa plaiki Twoich ust.
II
Nikt nie byl tak gl??boko w lesie
I uszu nie mial tak otwartych
I nikt z hrabiami jak wie???? niesie,
Nie zagral tak w oiwarte karty.
Nikt z po??r??d tw??rc??w ki??rychem na-
[potkal,
Nie umial r??kq bardziej wiernq
Skre??li?? zlotego czaru ??rodka
I tak na o??tarz wynie???? mierno????.
III
Nie podoba Ci si?? Wyspia??ski
Trudna rada,
Slu??ebniku pa??ski,
To sam Pan gada.
ORKAN
Orkan czy zefir - trudna sprawa,
O nazwy si?? prawowa??,
Jak ta zielona wiosn?? trawa
W krainy wiosny prowad??.
Ty?? si?? zadumai i zatroskal,
??e w jesie?? rzeczy rosnq,
Chocie?? Ty caly, caly jest
Niepor??wnanq wiosnq.
Ty sercem miodem i nietkni??tem
Dumasz o niepowrocie,
Bo smagnql Ci?? mijania pr??tem
Sen w slo??ca skrach przy plocie.
Wyci??to hufiec Twoich drzew
Ostrq, z??batq pilq
I w ??ylach Twych stan??la krew
I szcz????cie si?? sko??czylo.
Wsluchaj si?? w ??piew, mo??e zrozumiesz,
Gdy si?? zanios?? ??piewem,
??e Ty i ja jeste??my wszak
Wyci??tem dawno drzewem.
TEI'MAJER
Podobno jeszcze ??yjesz
(Nikt nie wie na pewno o tem)
Dawno wyszedle?? z ogrodu
I spacerujesz za plotem.
Dla innych kwitnq jablonki,
Rozszalalq, bezwstydnq bielq,
Dla innych dostajq czerwonki
I innych j??zyk weselq.
Mlaskajq ich smak cierpki,
Macajq ich kr??gle brzuszki,
Gal??zie w ksi????yca sierpie
Strz??piate kqpiq n????ki.
A kwiaty biale,
Jak z wianka panny mlodej
Innym zdradzajq cicho
, Sekreiy swej urody.
Ty dawno chodzisz za plotem
I nie wiesz, nie wiesz o tem.
GOETEL
T ak to si?? wyrasia
Ponad wie??e, ponad miasta,
Gdy nam si?? udalo
Epok?? wybra?? malq.
Sprytu nam nie brak
I nie brak duszy,
Kto nas przeczyia
Pewno si?? wzruszy,
Jednem slowem jak te wr??ble
Piosnka w g??rze - owies w kuble.
KOZIKOWSKI
Pieniacz na ma/owce
Zebral wierszy hufce,
W siada na konika
W gl??bi lasu znika.
Zamiast przynie???? kwiat??w snop
Z gl??bi lasu wola: ,.hop
Wstr??tnym mi jest miasta dym
W lonie lasu - naszlem rym".
A kukulka wola "kuku"
I ??mieje si?? do rozpuku:
..Szczyci si??, ??e zszedl si?? z bajkq
A to ja mu znios??am jajko".
Jan Sztaudynger
o POLSK?? MAJUSKU????
??MIER?? ZBAWICIELA
Czyta??em kiedy?? narzekanie, ??e po
kilku wiekach tradycji drukarskiej i
wydawniczej nie zdobyli??my si?? na
'w??asne rodzaje druku (czcionek), a
przyjmujemy tylko obce pomys??y w
tej dziedzinie. Obecnie uderzy??a mi??
s??uszno???? tej skargi, a mianowicie kie-
dy ogl??da??em ??wie??o wydane polskie
obrazki kol??dowe, z napisami w ma-
juskule*) ??e si?? tak wyra???? - spol-
szczonej. My??l?? o takim np. napisie:
*) majuskula - same litery wielkie, minus-
kula - same ma??e litery.
gdzie nad ?? i ?? stercz?? przecinki, zwra-
caj??c bez potrzeby oko i uwag?? na
siebie, a odrywaj??c je od samego
obrazka. (Nawiasem dodaj??, ??e po-
nadto psuj?? wra??enie estetyczne obraz-
ka nazwiska malarzy w minuskule,
oraz znaki seryjne, kt??re obecnie w
zagranicznych wydawnictwach umie-
szcza si?? na stronie odwrotnej.)
Bior?? teraz obrazek inny, r??wnie??
z napisem w majuskule, i czytam:
MA TER DOLOROSA
/05_0001.djvu
Naszym celem w tych rozwa??aniach
by??o wykaza?? istniej??ce braki, kt??rych
- zda si?? - nie odczuwaj?? jasno
nasi drukarze. T o niezrozumienie wi-
da?? chocia??by i w tem, ??e sk??adacz
napisu na blankiecie czekowym P.K.O.,
druk nr. 105, w ..Potwierdzeniu dla
wp??acaj??cego"
POTWIERDZENIE DLA
WP??ACAJ??CEGO
ca??kiem bez potrze-
by u??y?? j, wystaj??-
cego ku do??owi.
Wysuni??cie tej
wa??nej sprawy za-
ch??ci mo??e do po-
mys??owo??ci w tym
kierunku. Ze swej
strony odwa??am
si?? tymczasem po-
da?? pomys?? o??miu
czcionek, kt??re na-
le??y wykona?? dla
majusku??y polskiej:
Wielkie ?? osi??g-
niemy, przekre??la-
j??c jego poziom??
kresk?? pionowym
w????ykiem, lil. po-
dobnie otrzymamy
wielkie ?? przez do-
. . .
czeplenle plonowe-
go w????yka do jego
??rodkowej, kr??tszej
kreski poziomej,)!;
wybieramy tu w??-
??yk, jako skr??t li-
tery n. Za?? ??, ??,
,
wielkie otrzymamy
przez przekre??lenie
przecinkiem, ??, na
linji ??rodkowej,N,?? i
?? w ??rodku,&,l,?? za??
. .
przez umleszczenle
tego?? przecinka u
g??ry od strony pra-
wej ku wn??trzu tak
??e jednym ko??cem
przecinek b??dzie
dotyka?? litery, dru-
gim nie, O ; ?? przez
doczepienie prze-
cinku u g??rnej kra.
w??dzi litery do
wn??trza,e; ?? wresz-
cie przez doczepienie do jego kreski
sko??nej kreseczki poziomej w ??rodku,
ku r??ce prawej,Z.
Zarzut, ??e litery takie wygl??daj??
nieswojo uprzedzi?? musimy wskaza-
niem, ??e powoduje to nieprzyzwycza-
jenie si?? do nich, podobne do uczucia,
kt??rego doznaje, s??dzimy, kto pierw-
szy raz spotyka ??aci??skie JE. Po????da-
ne tedy by??oby wypowiedzenie si??
tu sfer fachowych, a drukarnia ??w.
W ojciecha mog??aby przys??u??y?? si??
drukarstwu polskiemu przez wprowa-
dzenie estetycznej czcionki dla maju-
sku??y polskiej.
Ks. Stanislaw Krawczyk
dwakro?? przerwane O tak, ??e linja
mi??dzy przerwami zast??puje ??w prze-
cinek nad ??. Zachowano tu jeden
wym??g. lecz niestety przerwano linj??
tak, ??e litera sk??ada si?? z dwu linij,
nigdzie ze sob?? nie po????czonych. Po-
zatem wygl??da takie ?? raczej na
czcionk?? przypadkiem uszkodzon??, co
wcale nie przyczynia si?? do wywo??a-
nia uczucia estetycznego!
i nie doznaj?? tego dra??ni??cego uczu-
cia, co poprzednio. Zadaj?? sobie py-
tanie, dlaczego. i dochodz?? do wnio-
sku, ??e dlatego gdy?? ??aci??ski napis
wykonano w rzetelnej majuskule, a
polski w spartaczonej.
Rzeteln?? majusku???? nazywam t??,
kt??ra odpowiada dwom nast??puj??cym
wymogom: l. Jednakowy wymiar (wy-
soko????) liter, kt??re mieszcz?? si?? mi??-
dzy dwoma linjami
r??wnoleg??emi, do-
tykaj??c ich; ma
to zapewni?? calo??ci
napisu wygl??d este-
tyczny. Ten umiar
bowiem podoba si??
przez sw??j spo-
k??j. A??eby go nie
psu?? opuszcza si??
zwykle na ko??cu
napisu kropk??, a
nie powinno si??
r??wnie?? z tego
wzgl??du u??ywa??
skr??tu przez krop-
k??, n. p. takiego:
"WIZERUNEK
CUDOWNEGO
OBRAZU
M. BOSKIEJ"
albowiem to M. z
kropk?? obni??a zno-
wu uczucie spokoju.
2. Wra??enie este-
tyczne ma podnie????
jeszcze ci??gI o???? linji
litery, kt??ra nie
dopuszcza w tej
linji ??adnej cz????ci
niez????czonej przy-
najmniej w jednym
punkcie z reszt??
linji.
Tym wymogom
czyni zado???? ma-
jusku??a alfabetu ??a-
ci??skiego, gdzie z
tego powodu opusz-
cza si?? kropki nad
"i" i ..j." Jak??e teraz
radz?? sobie u nas
z temi wymogami
estetycznego wy-
gl??du majusku??y?
Nie b??d?? tu wspomina?? o rzadko
spotykanych napisach w majuskule,
gdzie litery ??, ??. ??, ??, i t. d. zast??puje
si?? przez czyste a, e, s, c, i t. d.,
lecz uwzgl??dni?? pisowni?? poprawn??.
OK RETY P?? YNA.
Ot???? wi??kszo???? spotykanych napis??w
w majuskule po polsku ??amie wym??g
jednakowej wysoko??ci liter, zamkni??-
tych w dwu r??wnoleg??ych, i doczepia
przecinki, ogonki, kropk?? do c. s, z,
\.1,.(. n -.!??-'1:.. "r: ??"....."")?I.
-'/r-- ';)
<.!)
..
\!.:
\. ,. (.F() r
\._' ...
'i:
.-;:: ".
(.
-J
;.
- r
e
'
"
.;A'
,_",
,
'*' -;'.
.'tJ; :
", f
.- ': ...<.
'3
'''
i-
':
'
"
"-
.
'\
.-
. .. ,
--."
I
'+
..
-"", '- "
il) ")!. 'r:' '';'
-
/ '
tt"
. '>'[' ,
\j
J.
.
J. '.- . ct".
-""
I ' :.,JL J J \t-'\.,?? l 1
??
- _/
' _
II;., '\
\- ..:.
,;1 J ,'", ,> -. "
fffJ
Y
.'
. - . -,.:fj
'-.
7 ...(' 1 ""--
\.:.\\.
' ,r""
. " .:- :,. ' ; ' ... t
, "_
.. (\ :
,
'"?? .
";\
)
.I_"
J.!
;, - 'J - .J\o>
- ; .. t '9 _ '
'''1A _ :.i,. , " ,"" '.
. "
{j
' ??
--
_.11 ' .
'
. "_ I ','
' I.
\ 1
'
\-g2 _ __'1
" - V":- -- '" f
??- ,r1"'
....{ "f':
;.
. \: . ':..J:- ' ".
. \
'@i\: -.,
-
.
..' -,
,. ........-
\ 'r":
1_..
'
. y. . . . ".
r : '.c..::\
. I j't
:,'.Ytif' - ::
4rJ .. ..... I ; ... r r
.
. ..
_.."....,
.J
- J,...-"' l}
I??
"
't
. . $: -1 ;,)
/f
::"'
?
.,. " -;.q'l
_'''''i
'
.. _ ",,-7)' A -
. . .
:.;"
..A
-;-1..
: ; .
)
. .
j
/- f f
." rt---: '-
_..
.
<:,_ t1 .-
-
;'\ \\ \ '
:' ,.
. \_ _ _r _ _ ' . ',,_0' \-,
......- - '"
-- .... \
_",
.
.*?'}.
- God??o papiernik??w
(Z kodeksu Baltazara Behema w Bibljotece Jagiello??skiej)
Wspomnie?? wreszcie trzeba o ??lub
??, z przecinkiem w ten spos??b, ??e ??
czy ??, razem z przecinkiem mie??ci si??
w dwu linjach r??wnoleg??ych np.
MI??O???? I ??WI??TO????.
Zaraz tu jednak??e odr????niamy, ??e po-
mieszano dwa rodzaje czcionek, co
znowu psuje majestatyczn?? harmonj??
majusku??y.
S??owem, drukarze polscy nie stwo-
rzyli dot??d polskiej majusku??y; przy-
stosowuj?? ??aci??sk?? do d??wi??k??w pol-
skich zupe??nie nieudolnie, gdy?? nie
spe??nia ona swego zadania jako druk
estetyczny *).
a, e, o
MI??O???? I ??WI??TO????.
Skutkiem tego dostajemy dra??ni??ce
raczej napisy, jak wspomniany: ..??mier??
Zbawiciela". Dalej spotyka si??, jak
n. p. w og??oszeniach krakowskiego
"G??osu Narodu", ??, wykonane w ten
spos??b, ??e daje si?? wielkie o u g??ry
o powsinogach beskidzkich". gdzie zastosowano
nowy kr??l czcionki pol
/06_0001.djvu
...".NI
NII;.I[
I
Jab??onie, grusze, Wlsme obejmowa??y
wie??cem samotn?? kapliczk??. Nikt nie
wiedzia??. kto te drzewa posadzi??. Mo??e
jaki?? przechodzie?? w??druj??cy po ??wiecie
zaszczepi?? je z b??aganiem, aby os??ania??y
??wi??t?? posta?? i szelestn?? mow?? w mo-
dlitwie przypomina??y Chrystusowi onego
cz??owieka. A mo??e wiatr przyni??s?? ziar-
na ze skwarnych stron, na zatrat?? ska-
zane. Ros??y bez opieki. Nikt nie tro-
szczy?? si?? o nie, wi??c z biegiem lat zu-
pe??nie zdzicza??y. Jednak??e kiedy zakwi-
t??y, to zdawa??o si??, ??e to niebo wonne,
pospinane zielonemi gwiazdami li??ci,
wsparte na kolumnach pni.
Sk????bione, zwichrzone barwy by??y
wybuchem uczu?? rodnej ziemi. Na zgi??-
tych od ci????aru ga????ziach jab??oni r????owa
oki???? spad??a z rozkwiece?? zorzy. za??
s??abe witki wi??ni otula??a biel lekka,
zwiewna, jakby istotnie sp??yn????y na nie
tchnienia naj bielszych ob??ok??w.
Li??cie i kwiaty zielonemi, bia??emi i r??-
??owemi s??owami modli??y si??, rankiem
i wieczorem wylewaj??c wonne olejki
z serca p??on??cego wiosn??.
Kiedy wiatr zbieg?? z p??l i rozchwie-
wa?? ten sad bo??y, wtedy drzewo pochy-
la??o si??. chc??c konarami dotkn???? ??wi??-
tych szat. Wci???? ko??ysa??o si?? w pok??o-.
nach, rozk??ada??o ramiona, ??ciel??c p9d
stopy Pana szum wiosennych li??ci.
Dr????c od cudownych wzn:sze??, prze-
j??te s??odycz?? ??ycia s??onecznego - a??
do ostatniego tchnienia szepta??y wdzi??c?:-
no???? na piersiach Chrystusa.
Przylatywa??y ptaki i rozmawia??y
z Chrystusem. Na szatach osiada??y mo-
tyle, rozpo??ciera??y swe krasne skrzyd??a
jakby zawiesza??y ??liczne wota.
Syn Bo??y sta?? w aureoli kwiecia, sple-
wa??, barw, raduj??cy si??, wonny i kwit-
I'!??cy wszystkiemi pi??kno??ciami ??wiata.
Czasem wieczorem rozchyla?? ga????zie,
aby spojrze?? w dal na ????ki i pola. To
zn??w kiedy indziej zanurza?? twarz w g??-
stwinie kwietnej, a li??cie g??adzi??y jasne-
mi krajuszkami, lekko dotyka??y i szu-
mia??y cicho, cichutko swoje ko??ysanki.
Chwia??y si?? drzewa za lada powie-
wem.
A wtedy deszcz bia??y i r????owy sp??y-
wa??, jakby to z rozkwieconego serca bo-
??ego najpi??kniejsze uczuci.a i s??owa.
P??atki te zawisa??y na kwiatach, ros-
n??cych w trawie, ??cie??i??y si?? na koronach
l spada??y w rozwarte kielichy. zdawa??o
si??, ??e to drobne komunikanty Chrystus
rozdziela i wk??ada w usta rzesz, skaza-
nych na ??mier?? przekwitni??cia.
Wszystko weseli??o si??. gra??o, dzwoni-
??o, szumia??o, raduj??c si??. ??e ro??nie przed
Panem.
Drzewa te wydawa??y w jesieni ma??e,
ale przedziwnej dobroci i wonno??ci owo-
ce. Wyb??yskiwa??y z pod li??ci u??mieszki
r????owe w z??otej oprawie ??upiny.
Mrok burzy zamIeni?? si?? w ciemno???? nocy.
Ludzie zdaleka zbiegali si?? co rano
i spad??e podnosili. Chowali w skrzy-
niach niby relikwje. By??y one skuteczne
w chorobach, cierpieniu, czy nieszcz??-
??ciu. U??ywano ich przy zakl??ciach i za-
mawianiach. Nic dziwnego. Przecie?? one
od spojrze?? bo??ych sp??oni??y si??. prze-
cie?? s??owa Chrystusowych b??ogos??a-
wie??stw spad??y w kielichy i zmieni??y si??
w ziarnka ukryte w skarbonce mi????szu.
Dary s??oneczne i dary bo??e.
Co roku z wiosn?? ludzie t??sknie spo-
gl??dali na te drzewa. Kiedy obaczyli
rozkwitaj??ce, to ich serca tak samo osy-
pywa??y si?? kwieciem rado??ci, dzi??kczy-
nie?? i modlitw.
I tej wiosny to sarno.
Miazga uderzy??a z ogniska ??ycia
strug?? rozla??a si?? po pniu i ga????ziach.
/07_0001.djvu
Wszystkie uczucia drzew rwa??y si?? ku
s??o??cu i wytryskiwa??y strumieniami,
przybieraj??c kszta??t li??ci i kwiat??w,
sp??ywa??y po konarach jakby r????owe
i bia??e potoki, przelewaj??ce si?? przez za-
pory ga????zi. W wonnej topieli trzepotli-
we li??cie chwia??y si??, jakby uwieszone
motyle.
W gaju kwitn??cym sta??a kapliczka, ni-
by o??tarzyk majowy, kt??ry anio??owie
okryli skrzyd??ami.
Czasem uchyli??y si?? os??ony i wida{
by??o posta?? Chrystusa jak w d??o?? bra??
kwiecie i w??cha?? je.
Wtedy w g??stwinie powstawa?? gwar.
Ptaki wszystkiemi g??osami ??piewa??y,
jedne pisa??y poezje na kartach b????kit??w
promieniami, maczanemi w kielichach
polnych kwiat??w. Inne sm??tnie nuci??y,
jakby zapami??ta??y sobie melodje z gorz-
kich ??alow. W zak??tku rozlega??y si??
g??osy. Ka??dy d??wi??k z??oci?? si?? wspom-
uieniem mi??o??ci. Tam zn??w jaki?? zama-
szy??cie strzepn???? skrzyd??ami, niby poeta,
czy grajek, wstrz??saj??cy dla wi??kszej
brawury grzyw?? zwichrzonych w??os??w,
i gwizda?? sobie na uciech??, pij??c wino
lazurowej rado??ci.
Przed ka??dym le??a??y karty nut z bla.
sk??w s??o??ca,- a na nich zwiane py??y i one
kre??li??y znaczki zrozumia??e dla muzyka.
Wszystko by??o nastrojone na s??onecz-
ny ton wiosny.
W piersiach ptak??w pali??a si?? grudka
szczerego z??ota.
Ka??dy z nich mia?? skarbczyk wesela,
o czem g??o??no ??piewa??.
I dlatego tak by??o promiennie, z??oci-
??cie i ??piewnie.
W nOI!Y za?? cisza, przewiana po-
??wiat??.
Posn????y ptaki, drzewa, kwiaty, a wo??
ich, a szelest, a melodje by??y westchnie-
niami ??ni??cych o obudzeniu.
Gwiazdy jeno ??piewa??y
wysoko-
??ciach - a echa ich promienne sp??y-
wa??y na rosy.
Wstaj??ce <-wity by??y odbiciem tych
drzew.
Przez kilka dni poranki kwieci??y si??
w niebiosach, takie same poranki cu-
downego sadu kwieci??y si?? na ziemi.
Jednego dnia oko??o po??udnia skwar.
Spiekota la??a ogniste strumienie i spa-
la??a wszelk?? wilgo??.
Zwis??y li??cie, zwi??d??y kwiaty.
Ga????zie pomdla??y i opad??y bezsilnie.
Naj l??ejszy wiew nie ostudzi?? spalone-
go oblicza ziemi.
Po po??udniu wicher za??opota?? podmu-
chami i dziobem zacz???? pra??, grzmoci??
w cisz?? ognist??.
Kurzawa piachu s??upem wzbi??a si??
wysoko i pokry??a niebo.
Spad?? mrok.
Czarne potwory chmur zawarcza??y.
W kud??ach wzburzonych zak????bi??y si??
pioruny, wypad??y b??yski i pomruki.
Burza przem??wi??a gromami.
Z wy??yn, jakby z poburzonych nie-
bios, spada??y g??azy huk??w.
/
...
..
Nagle szum przera??aj??cy.
Grad.
Ostre, twarde, zbite grudki jakby zlo-
dowacia??e kamienie gwiazd spad??y.
Te pociski odcina??y li??cie, ga????zki,
kwiaty.
W??r??d rozmiotanych drzew s??ycha??
by??o p??acz szum??w i trzask ??amanych
r??k.
Wicher
a strz??py
wdeptywa??
dami lodu..
Kapliczka sta??a w szumie ulewy,
w chrobocie gradu, w gwizdach wichru.
Zdawa??o si??, ??e Chrystus w k??t wci??ni??-
ty, dr??y z zimna i coraz mocniej okrywa
si?? p??aszczem, kt??ry burza chce zerwa??
z plec??w, zdawa??o si??, grudy padaj??
i tn?? cia??o bo??e. I wtedy ??renice wyb??y-
skiwa??y niby ??miertelnie poblad??e l??nie-
nia gromnic.
Mrok burzy zmieni?? si?? w ciemno????
nocy.
Potwory chmur powoli powlok??y si??
w dal, tupi??c gro??nie kopytami pioru-
n??w, a?? trzaski b??ysk??w zlatywa??y.
W pop??kanych wyrwach kawa??y nieba
wy??oni??y si?? - a w??r??d nich gwiazdy,
jakby wychyla??y si?? p??omyki ??wieczek
z pod czarnej po??y p??aszcz??w.
. Zagas??y o ??wicie.
Dzie?? si?? obudzi??.
Ognisko ??wiat??a pocz????o powoli roz-
??arza?? si?? w??r??d dym??w mrok??w.
Wiew zimny, id??cy z zasp gradu, p??y-
n???? po ziemi.
Po niwie niebios ??cieli??y si?? mg??y
i ob??oki, jakby po ??ciernisku b????kitnem
pokosy z??otego zbo??a.
??wit okaza?? ca??e zniszczenie burzy.
Ziele?? m??odo??ci zdarta z ga????zi i rzu-
cona w ka??u??e. Sad zwichrzony, sko-
t??owany. Ga????zie nagie, ogo??ocone z roz-
kwit??w, stercza??y, inne zn??w jako kiku-
ty chwia??y si?? i chrz????ci??y.
Drzewa kaleki, unurzane w b??ocie,
w poszarpanych szatach, sta??y zgi??te pod
ci????arem nieszcz????cia z obwis??emi ramio-
nami.
Nawet na widok Chrystusa nie mia??y
si?? d??wign???? si?? z upadku, nawet ostat-
kiem li??ci nie wyszumia??y rannych pa-
clerzy.
rozdziera?? szaty zieleni,
podarte rzuca?? na ziemi??,
w ka??u??e i przygniata?? gru-
E
'.
Og??uch??y i oniemia??y ??ebraki drzew-
ne, pobite dopustem bo??ym.
Kiedy s??o??ce wzesz??o ponad las, sp??y-
n????o pod kapliczk?? i ??wiat??em pozdro-
wi??o Chrystusa. Jeden naj ja??niejszy
promie?? pad?? na wargi bo??e jakby na
kielich r????y zroszonej.
Chrystus si?? u??miechn???? do nieszcz??-
??liwych.
Od s??o??ca tego u??miechu rozz??oci??y
si?? wszystkie ??zy pobitych.
W ka??d?? kropelk?? zanurzy??a si??
gwiazdka ??askawo??ci bo??ej.
Wszystkie kwiaty, trawy, li??cie sta-
n????y w t??czach ros - kt??re by??y odbi-
ciem u??miechu bo??ego.
A potem Chrystus zst??pi?? po stopniach
kapliczki.
Wszystkie ptaki zamilk??y i z zapar-
tym tchem czeka??y. Wszystkie kwiaty
w oniemieniu pozosta??y. Jaki?? li????
drgn????.
- Chrystus idzie.
Przylecia?? powiew i z trwog?? za-
szepta??:
- Pan opuszcza domostwo swoje...
A Chrystus powoli poszed?? do sadu.
Chodzi?? od drzewa do drzewa. Co?? m??-
wi??. Dobrotliwemi s??owami pociesza??.
U??ciskiem mi??osierdzia obejmowa?? pnie
jakby powr??se??kiem z??otem w noc wigi-
lijn??. Podnosi?? z??amane, witkami pro-
mieni zwi??zywa??, poranione leczy??.
Nieszcz????liwe drzewa sk??ada??y na
piersiach boskiej dobroci obdarte, n??dz-
ne ??achmany swego ??ycia i skrzypia??y
cicho:
- Mi??osierny Bo??e!...
Zrasta??y si?? ga????zie. Po uleczonych
??y??ach rozlewa??y si?? soki nowego ??y-
cia, a by??y one u??miechami i s??owami
Chrystusowemi. Serce zieleni i rozkwi-
t??w bi??o si???? bo????. I ka??dy puls w p??ki
i zawi??zki li??ci zmienia?? si??. I zn??w ja-
b??onie i grusze zala??y si?? biel?? wzrusze??,
r????em u??miech??w, mow?? zieleni i zn??w
zakwitn????y pi??kno??ci?? wiosenn?? przed
Panem.
Chrystus obsypany kwieciem stan????
w??r??d ob??ok??w wonnych i szelestnych
jako drzewo kwitn??ce i rozsypuj??ce
p??atki s????w, u??miech??w i spojrze??.
Chwia??y si?? ga????zie i cicho powta-
rza??y jedno imi??:
- Bo??e mi??osierny - - Ogrodniku
Niebieski...
Wtedy z p??l, z ????k z oddali b????kit-
nych zlecia??y si?? ptaki, stroj??c powietrze
barwami. .
Ze ??wiergotem spad??y nisko, rozpo-
??cieraj??c skrzyd??a - jakby na kl??czkach
ca??owa??y w pokorze ziemi??, obejmuj??c
j?? ramionami.
Zaraz odlatywa??y na drzewa.
A u st??p bo??ych, na kwiatach s????w mi-
??osierdzia perli??y si?? krople - - wy-
- razy rosiste roz??piewanego serca.
Jan Wiktor
(Ilustracja St. Raczy??skie
o.)
/08_0001.djvu
.-
-I'
.!-'.,. .
..
..
.. .
H
-4
:! .
I. : . :
I ??
!. t. I
I 'j -
'i" .
, 'I
I. 1
?? 'l
-,
,'. \. .',
,
\
..-
i ...
-41 1
;,) .
: Il
li I'
t ,
. ,
.
.'
,
.
41, . .......,.--
'
.........-..
_...,.1 1,--
1
4 -
,
??.-'
. '.1.,
.
--
:.
.' ,
. I
-1 1
i
??: f'
# i '-n
. - )
,.
. .
. --"
_ 1'F_-
')-??
"""'\
-.'
-'; ,
-.
1.. ..
\ '
.t '
;.1
J-
. ,
I
'. -
. f
.
.)!
WYSrA w A RE-
WINDYKACYJNA
-t
II
,
4
.
'\\
cach polskich, pami??tek w cz??
??ci o charakterze insygnjalnym.
Ta ostatnia, ma zhyt specjalne
i du??e znaczenie, aby j?? tu zby??
pokr??tce. Odk??adam to do arty-
ku??u osobnego. Tu podnios??, :.te
w dziale obraz??w figuruj?? na
zwiska takie jak Carlo Dolei
(1616 - 1686) (bardzo pi??kny
..Sw. Kazimierz" kr??lewicz pol
ski). G. Guercino (1 591 - 1660),
G. Lanfranco (1581-1647). Po-
ka??nym jest zw??aszcza zast??p
p????cien flamandzkich i holender-
skich, z kt??rych ca??y szereg pod-
. . .
pisany I sygnowany przez ml
strz??w' - jak znakomitego Fr.
Pourbusa m??odszego (1569-
1622) m. i. z portretem s??ynnego
pisarza Guillaume du V sir, ongi??
z ratusza paryskiego - B. Van
der Helst'a (1612-1??70) portret
w??asny - Ph. W ouwermansa
(1619-1668) bardzo ciekawa sce-
na batalistyczna z postaciami woj-
skowemi typu polskiego - oraz ..Scena
obozowa" (ob. reprod.), A. Pynackera
(1621-1673) krajobra
- Th. Rom-
bouts'a (1597--1637) wielkie p????tno
"Gra'w knrty" (ob. reprod.) - l. Steena
(1626-1679) wielokrotnie po dzie??ach
zagranicznych reprodukowany obraz
p. t. ..Trudny wyb??r". - Salomona
i lak??ba Ruisdaer??w, Moucherona,
'
1
_te
d
li
h
. -. ,
..
I
1 -
i
i
Dwa arasy jagiello??skie wykonane dla Z. na
Wawelu w Brukseli oko??o r. 1550 (z liczby
2b sztuk odzyskanych w r. 1928)
Czasowa wystawa rewindykacyjna
w domu ..Baryczk??w" w Warszawie
nie mo??e nam da?? wyobra:.tenia o licz-
nych reewakuowanych muzealiach.
z,,-:r??conych prywatnym w??a??cicielom,
w??r??d kt??rych wyr??:.tniaj?? si?? zw??asz-
cza zbiory ks. Sanguszk??w. w ma-
??ej zreszt?? cz????ci oddane, tytu??em
zwrotu koszt??w. na zamek warszaw.
ski (gobeliny). Natomiast po-
zwala nam si?? rozejrze?? w re
prezentacyjnych okazach z wie-
lu grup innych skonfi!lkowa-
nychdawno, g????wni
po r. 1831,
jak zbiory warsz. T -wa Przy-
jaci???? Nauk, zasoby r????nych
arsena????w i skarbc??w staro-
polskich - jak kolekcje ar-
tystyczne ks. Sapieh??w z De-
reczyna, zabrane tak??e z
udzia?? w powstaniu 1831 r.
podobnie jak nader rzadka
w Polsce kolekcja przesz??o
tltu fragment??w rze??b antycz-
nych z I-IV po Chr. skonfi.
skowana genera??owi L. Paco.
wio - Odr??bne znaczenie maj??
liczne militarja naszych boha-
ter??w 1863 r. tern bardziej
wzruszaj??ce, :.te zbroczone w
cz????ci, widoczn?? po dzis dzie??
krwi??. - Za????czone repro
dukcje daj?? wyobra??enie o wy-
sokim poziomie artystycznym,
powa??nej cz????ci eksponat??w.
Wybijaj?? si?? na pierwszy
plan cztery grupy odr??hne:
I) obraz??w - 2) sztych??w -
??) chor??gwi, zbr??j i uzbro.
Je?? - wreszcie najbardziej
niezwyk??a 4) drogocennych,
a w cz????ci bardzo ozdobnych
pami??tek po r????nych w??ad-
Keerinckx'a. l. Van der Meer'a m??od-
szego, J. Asselyn'a. S. de Vlieger"s
i wielu innych. Z F rancllz??w wystar
czy wymieni?? "tylko" wielkiego A. Wat-
te au (1684- 1721) a mianowicie jego
niezwykle wdzi??czne dzie??o ..Dama
polska", kt??ra podobnie jak odzyskany
Rembrandt ??azienkowski (portret m??o-
dzie??ca), by??a ju?? dawniej reproduko-
wana w najpowa??niejszych pu-
blikacjach naukowych zagra-
nicznych.
Z obraz??w mistrz??w daw-
niejszych polskich, ci??gnie oko.
szczeg??lniej t??gi po
tret j. Cr-
syna Niemcewicza przez Ant.
Brodowskiego (1784 - 1832),
kt??rego niepospolit?? tw??rczo??-??
w pe??ni wydob??dzie dopiero
monografia uko??czona nieda-
wno przez m??odt'go. a ju?? wy-
bitnego historyka sztuki, dJa
Jerzego Sienkiewicza. - Obok
za?? tego obrazu wspomnie??
szczeg??lnie jeszcze warto ..An-
tiop??" pendzla Anny Ther-
bousch 'z domu Lisiewskiej
(1722-1782 szko??a berli??ska,
a wp??ywy wybitnie francu-
skie). Ojciec jej, te?? malarz
i pierwszy jej nauczyciel. uro-
dzi?? si?? jeszcze w Polsce, w Ole-
sku - Anna za??, cho?? ca??e
??ycie sp??dzi??a zagranic?? (Ber-
lin - Pary??) nie zapomnia??a
swego polskiego pochodzenia
i na bardzo wielu obrazach
swych podpisa??a si?? ..nee de
Lisiewska". Uznanie dla jej
wysokiego talentu wzrasta dzi??
coraz wi??cej w nauce niemiec-
kiej. Nale??y ona do ca??ej gru-
py rodzinnej-artystycznej, ma-
Jeden ze
\
..,J
., .
\"
\
...
, ..
",
"---... :'i.
., ,
\ '
, \
I .
:\o..
\
??X
, .7
Watteau Antoine, (szk. franc. 1684-1721. Dama polska;
:'ro;;m. 36.1 ....,g$. nll 28.6 cm sZf!r.J
,.
.
??
...
-........
-
siu fragment??w rze??b antycznych
I-IV w. po Chryst.
/09_0001.djvu
Jedna z rze??b ze zbioru oko??o stu fragment??w rze??b artystycznych (I-IV w. po Chr.)
z odzyskanej kolekcji gen. L. Paca
larzami bowiem s?? takte i to nie byle
jakiemi, jej siostra Rosin;;, (Du Gasc-
Mathieu), jej brat Krystyn i wnuczka
ich ojca, Julja. - Wiedz??c jak nie-
zmiern?? rzadko??ci?? w Polsce je??li nie
unikatem s?? p????tna Anny Lisiew-
skiej, - starali??my si?? tet umy??lnie,
aby w grupie ekwiwalent??w figuro-
wa??o to jej p????-
tno - ciekawe
i przez to, te
. .
w swoim czasie
by??o ono oma-
wiane w kryty-
ce paryskiej, w
s?? y n n ych ..Sa-
lons" Grimma z
r. 1767 przez ko-
ryfeusza tej kry-
tyki, Diderota.
Strona ' rosyj-
ska korzystaj??c
z przymusu jaki
nak??ada?? na nas
artyku?? XI trak.
tatu ryskiego w
sprawie ekwiwa-
lent??w sta-
ra??a si?? bez-
ustannie wy.ko-
rzysta?? ten sw??j
plus i jak najwi??-
cej dzie?? sztuki
z Polski pocho-
dz??cych zatrzy-
ma??,' a da?? nam
wzamian obje-
kty wymienne.
Kosztowa??o to
tr u d u kilkole-
tniego, aby licz-
b?? objekt??w po-
zo stawionych
zredukowa?? do...
zaledwie dwuna-
stu takich, wo-
bec .??rych sty-
pulacje art. XI
zmusza??y nas do
tego bezwzgl??d-
nie. Lata ca??e
trwa??a tet wal-
ka o to, co wza-
mian dostanie-
my. Otrzymali-
??my przedmio-
t??w o??mna??cie,
o maksymalnym
poziomie arty-
stycznym i hi-
storycznym jaki
si?? tylko zdo-
??a??o wytargo-
wa??. Wy-
starczy powie-
dzie??, te w??a-
??nie w??r??d ekwiwalent??w figuruje cyto-
wany Watteau, przed wojn?? publiko-
wany jako ..per??a" Ermita??u, ??w. Ka-
zimierz C. Dolci, a wi??c zn??w rzadki
rodzaj polonicum artystycznego, a da-
lej Pourbus i wreszcie, bardzo pi??kna
statua z prze??omu I na II w. po Chr,
..Satyr odpoczywaj??cy" typu Praxi-
telesa znany z przedwojer.'lej litera-
'\
tury naukowej - a mi??dzy innemi
tak??e ..Szczerbiec", kt??ry nam si??
prawnie nie naleta??. bo zosta?? wyku-
piony w r. 1884 przez cesarza rosyj-
skiego za 22,000 frank??w ??wczesnych
w Pary??u.
Nie mo??na te?? zapomina??, ??e w ra-
zie niewytargowania tych przedmio-
??'"
, ..
..'-
.. -
\, -,. .....
. A
l-
.".
.
-'='
,.,.
..,
..
.
\
\
..
'"
i-
T'
, -
.
.
r
''I.
\. -
. .
t??w, z Polsk?? tylokrotnie zwi??zanych.
skazane one by??y na pozostanie na
zawsze w Rosji.
Szczup??o???? miejsca nie pozwala tu
rozwodzi?? si?? nad wielu innemi ekspo-
natami. Powoli jednak ujawni si??
publicznie ich znaczenie. ,uczeni nasi
bowiem coraz wi??cej zabieraj?? si?? do
ie! opracowania. Tak n. p. wspom-
\
niane fragmenty rze??b. antycznych
l-IV wieku po Chr. (oko??o stu sztuk).
opracowuje jut jeden ze specja??istow
polskich. cz?????? ich opracowali dawniej
prof. Amelung, Waldhauer i inni.
W ??r??d innych rze??b rewindykowanych
nie motna tu pomin???? pierwszorz??d-
nego dzie??a 1. Houdona (1741-
1828) ..Aleksan-
der Wielki".
Co do broni
zaznaczamy, ??e
duto o k a z ?? w
XVI i XVII w.
wzbogaca nasze
bardzo skromne
w tej mierze za-
soby muzealne,
okazami nieraz
bardzo rzadkie-
mi wyj??tko-
wemi, jak pe??-
na (do st??p)
zbroja karace-
nowa (??uskowa)
polska jak
w i e I k a chor??-
giew Kara Mu-
stafy z bitwy
pod Parkany
1683 r. lub cho-
r??giew konfede-
racji krakow-
s k i e j przeciw
Szwedom z r.
1657, jak arka-
buz z dat?? 161 5
(Radziwi????a ks.
Sierotki, ofiaro-
wany w XVIII
w. kr??lowi Sta-
nis??awowi Au-
gustowi, o czem
szkoda, ??e w
k a t a log u nie
wspomniano).
Nie motna tet
pomin???? staran-
no??ci z jak?? wy-
staw?? urz??dzo-
no w my??l pi??k-
nych w tej mie-
rze tradycji ..Do-
mu Baryczk??w".
Z niemniejsz??
troskliwo??ci?? o-
pracowano na-
ukowy katalog
przy udziale ca-
??ego szeregu u-
czonych. a ze
wst??pem obszer-
nym o ca??o??ci
naszej akcji pi??-
ra Wiceprezesa
Delegacji p. W.
Suchodolskiego, pomnataj??c przez to
bardzo potytecznie polsk?? literatur??
muzealn??.
"
-:;.
Dr. Marjan MorelouJski
by??y kierownik Wydzil!lu muzealnego Delegacji
/10_0001.djvu
o WIZJACH FANTASTYCZNYCH PO ZA??YCIU
PEYOTLU
jakby fontann?? ??wietln??,
z kt??rej bez ko??ca la??y
si?? barwne ??wiat??a, jak
sztuczne ognie z rakie
ty. By??em pocz??tkowo
zdziwiony i zupe??nie zaab-
sorbowany, a p????niej znu-
??ony i wyczerpany tem
nies??ychanem bogactwem
form i t?? nieustaj??c?? zmien-
n?? akcj?? barwnych widzia-
de?? przed oczyma.
W pewnej chwili z falu-
j??cych zielonkawych smug
utworzy??y si?? wielkie wiry,
i kr??????c z zawrotn?? szyb-
ko??ci??, utworzy??y czelu????
przepastn??, w kt??r?? patrzy-
??em. Nagle ujrza??em si??
jakby na dnie morza. Ruch
zielonych smug sta?? si?? wol-
niejszy, i w moich oczach
przemieni??y si?? one w ro??-
linno???? podmorsk?? o pro-
stem, pierwotnem rozga????zie-
niu. Wszystko by??o jakby
zawieszone w g??stej cie-
czy g????biny podmorskiej
i leniwie rusza??o si?? w takt
jej nurt??w.
Wtem zg??-
ry zacz????y pada?? w
g????b jakby niezliczo-
ne kryszta??y szma-
ragd??w b??yszcz??ce
zielonym swym
ogniem na tle sza
ro-zielonych mch??w
i brudnych porost??w
R??wnocze??nie od pra-
wego boku zacz????y na-
p??ywa?? rybki, r??wnie??
w niesko??czonych ilo-
??ciach, jak stutysi??cz-
na armja. By??y cytry-
nowo-??????te, a ka??da
z nich mia??a kobal
to we oczko. Wszyst-
kie te oczy patrza??y
na mnie i mruga??y
??miesznie. By??o jed-
nak i co?? z??owrogie-
go w tej patrz??cej, wy-
t????onej ciekawo??ci
stutysi??ca skierowa-
nych na mnie oczu.
Rybki p??yn????y zda-
wa??o si?? bez ko??ca
ci??gle now?? fal?? wpo-
przek pola widzenia,
a r??wnocze??nie szma-
ragdy spada??y i spa-
da??y.
W ??r??d trucizn wywo??uj??cych zmia-
ny w stanie psychicznym cz??owieka,
szczeg??lnie ciekaw?? jest trucizna wy-
tworzona z kaktusa meksyka??skiego
peyotlu. W Europie znaj?? j?? stosun-
kowo niedawno; w ostatnich dopiero
latach rozpocz????y si?? ciekawe badania
naukowe psycholog??w i psychjatr??w
nad wp??ywem jej na psycMk??. Tru-
cizna ta stwarza dziwne wizje, pot??-
guje w nies??ychany spos??b ??yw?? i
barwn?? wyobra??ni?? cz??owieka. Przed
om??wieniem szczeg??lnego znaczenia,
jakie ta trucizna ma dla niekt??rych
bada?? psychologicznych, podaj?? w
skr??ceniu opis prze??ycia, jakie mia-
??em po za??yciu zawartego w niej al-
kaloidu zwanego Meskalin??.
Po up??ywie oko??o 1 1 /2 godziny za-
cz????y si?? przy zamkni??tych oczach
pojawia?? w polu widzenia pierwsze
zjawiska. By??y to kolorowe iskry i
??wiat??a, r????nobarwne t??czowe smugi,
oraz geometryczne skomplikowane
rysunki, tworz??ce sie?? ??wietlnych,
r????nobarwnych, b??yszcz??cych linij.
Iskry, ??wiat??a, smugi i wzory by??y
w ci??g??ym ruchu i podlega??y nieusta-
j??cej zmianie. Mia??em przed oczyma
.
--:-.
,.
"
'
'21\..
(
)
Y
i; "'-- , , J
-J ...... t
:- ,
.i -I .' , _
. ..
..,
- .1-\; 'J, j . ....
,i--.
, .' i\.' ??' < .I. .
_ . -
,
.., ol ' 'I:
>
,: (l " \
_
JJ
-..
l
\
?\"
..)
\
\(
,
l,
r'
;'
:-
??
"
'.: ,..t:
\') ??l,; '
'-\;-;,'
'??
\".-' )
:tJtl r.
.;'\
'l. ;, \\
" . '-.;.'
. . rr. ' 7 :;
.
' .
,
- '
-'); ' -
"-' , '?? " ," l- "l--
._ _ j'j' : l'; ,,:'.:
*Ii}- Ji
''Z.
;..
'
'
"
, ,
1 '
, ,
II, .
- f. ::
??
Ryc. 2.
L
'-{\
\. '.
'"
,
Ilo???? zmian i wra??e??
w kr??tkim czasie by??a
niezmiernie du??a, zda-
wa??o mi si??, ??e prze-
??ywam niesko??czone
"
'E
,
....
(
--
" \ ,l
- ) 0\
...
\
" "
-.??'
- '
'--,- ....
l
'-
r'
'"
, "
)
'I
c,
.
\
1 \l...?? . \.. ??
..
(
1,.
-"
':
;rJ;;
'-,
'-..
. !.
. '
... -=
/11_0001.djvu
stylizowanym ornamentem. haftowa-
nym na skraju jedwabistej szaty kr??-
lewskiej. R??wnid i kamienie drogo-
cenne by??y iywe. Sznur ceglastych
korali w oczach mych si?? uni??s??, wy-
bieg?? w g??r??. zako??ysa?? si?? jak
w????. Potem nagle korale zmie-
ni??y si?? na per??y. Obok wy-
trys??y z niczego, jak w r??-
kach magika. sznury szmarag-
d??w i brylant??w. Wszystkie ka-
mienie przez chwil?? kwit??y
i promienia??y, jak kwiaty na ??o-
dydze. Potem sznury klejnot??w
nagle zwi??d??y, "zesmutnia??y"
w moich oczach, zm??tnia??y.
zgrubia??y i przepad??y w ni-
co????.
Widzia??em p????niej jakby ilu-
stracj?? do jednej z bajek tysi??ca
i jednej nocy. Na patelni z ame-
tystu sma??y??y si?? ryby kryszta-
??owe. Dzia??o si?? to w jakiej??
czarno b????kitnej podziemnej gro-
cie - pod patelni?? nie by??o
ognia, lecz zast??powa??y go po-
jawiaj??ce si?? co chwila kr??gi dziw-
nego ??wiat??a, podobne do k???? na
spokojnej fali stawu po wrzuceniu
kamienia. Dzia??o si?? to w jakiej??
bezmiernej ciszy.
Nocy tej. w czasie mych blisko
dwunastogodzinnych fantastycznych
wizyj widzia??em zkolei wszystkie
prawie style ornamentacji. Widzia-
??em zar??wno proste naiwne ko-
lorowe figuralne wzory. wykonane
stemplem na p????tnie, jak asy-
ryjskie p??askorze??by w drogo-
cennym kamieniu. egipskie sty-
lizowane kl??cz??ce kap??anki ma-
lowane na trumnie mumji. ko-
ronki. chusty tkane o wzo-
rach empirowych. japo??skie la-
ki i inkrustacje na drzewie,
chi??skie harfy na jedwabiu i t. p.
Przez pewien okres tego dzi-
wacznego snu widzia??e.m stosy
koronek, materja????w. parasolek.
haft??w. dywan??w, mu??lin??w
wzorzystych. aplikacyj. bati-
k??w, tapet i podobnych rze-
czy. tak ie dos??ownie ai
oczy bola??y od nui??cej nie-
sko??czonej ilo??ci tego mate-
rja??u. Przedmioty te widzia??em
dziwnie dok??adnie i szczeg????o-
wo. Najdrobniejszy szczeg???? wzo-
ru koronki by?? n. p. doskonale
widoczny. Zupe??nie dziwaczne
by??o tei u??oienie przestrzenne
tych przedmiot??w. Ca??e pole
widzenia by??o zwykle niemi wy-
pe??nione. ale poszczeg??lne przed-
mioty lda??y nie na sobie. lecz
w r??inych pozycjach znajdowa??y
si?? nad sob??. obok siebie i za so-
b??, jak to wida?? na za????czonym
rysunku p. t. "przestrze?? paraso-
lowa ". (ryc. 7. w num. nast.).
Nad ranem wizje sta??y si??
spokojniejsze i mniej m??cz??-
ce. Zwidywa??y mi si?? teraz
tysi??ce balonik??w. zawieszonych
w b????kitnem przestworzu, ????-
deczki zabawkowe o papierowych
bglach. w kt??rych odbywa??em po-
dr??i po nieziemskich morzach, wio-
senne zielone konary drzew nad
mOJ?? g??ow?? zatopione w b????kicie
r -'
I
-
{
\
??
',.".
'l
-4
. -- '.
Ryc. 3.
nieba, cudne ????ki o szmaragdo-
wych, pierzastych drobnych traw-
kach, ciche stawy otoczone wlen-
cem wierzb i t. p. W tych ..seledy-
nowych. porannych snach przewa??a??
kolor b????kitny i zielony w kilku.
dziesi??ciu odmianach. By??y to sny
jakby dzieci??cej b????kitnej swobody
i beztroski, jakby marzenia malutkiego
dziecka. kt??remu wyobra??nia stwarza
nieziemskie krainy seledynowej ba??ni.
Iv
'I,""
) )..
tl
.1,
/
(:
I \ )
-
j
Ryc. 4.
. :
-
.
T aki mnIej wi??cej by?? przebieg
jednej z przdytych przeze mnie wizyj
peyotlowych. U innych os??b. wyst??-
puj?? widzenia podobne, cho?? w ka??-
dym wypadku inne. Dzi??ki uprzej-
mo??ci kilku znajomych malarzy
mog?? pokaza?? czytelnikowi, co
si?? widzi po za??yciu peyotlu.
Ryciny 1-3 s?? wykonane we-
d??ug obraz??w pana J. Kotar-
bi??skiego z Zakopanego. ryciny
4 i 5 wed??ug notatek pana
S. l. Witkiewicza z Warszawy,
a ryciny 6 i 7 wykona??em sam.
Rysunki te s?? wykonane z pa-
mi??ci z d????no??ci?? do jak naj-
wierniejszego odtworzenia tego
co dana osoba po za??yciu
peyotlu widzia??a. Na ryc. I.
widzimy oczy. kt??re tak cz??-
sto 7jawiaj?? si?? w tych wizjach,
poza tem charakterystyczne w??-
iowate smugi i odnogi ozdo-
bione ornamentem. Ca??o???? robi
wra??enie jakiego?? potwornego
polipa. Trzeba sobie wyobra-
zi??. ie w czasie fantastycznego wi-
dzenia odnogi tego potwora k????bi??
si?? w ci??g??ym ruchu i ca??y obraz
skrzy si?? w fosforyzuj??cych, jaskra-
wych barwach. Rycina nr. 3 daje
doskona??y obraz wy??aniania si?? ry-
s??w twarzy z bezkszta??tnego k????-
bowiska ryciny nr. I. Na ilustracji
nr. 2 widzimy jut wyra??nie ufor-
mowan?? twarz. Jest ona ponura,
straszna, niesamowita. Po za??yciu
peyotlu potworniej?? i trupiesze-
j?? nawet iywe twarze znajo-
mych widziane bezpo??rednio
przy otwartych oczach. Ry-
ciny 4 i 5 daj?? obraz tego
dziwnego uformowania przed-
miot??w i istot, jakie si?? cz??-
sto widzi w wizjach peyotlo-
wych. Mamy przed sob?? jak-
by mg??awicowy chaos tworze-
nia si?? ??wiata, o??ywiony two-
rami nie ukszta??towanemi defi-
nitywnie. o embrjonalnych. p????-
p??ynnych stalaktytowych kszta??-
tach. Wko??cu na rycinie 6-ej
(patrz zeszyt nast??pny) odtwo-
rzy??em las "z n??g homar??w
i rak??w", jaki widzia??em po za-
iyciu peyotlu i p??yn??ce w nim
rybki, na ryc. 7-ej dziwaczne
przestworze, zape??nione niezli-
czonemi parasolkami i koron-
kami, o kt??rem wspomnia??em
poprzednio.
"'-
'I'"
"
..i
Dr. Stefan Szuman
/12_0001.djvu
..
II
,!!
_,_??....
<
..;..
. .,---
-J. .J,
J-,
".......,- -
......
-.
-j--"-
>t
""
..,
, .....
-.
-
-'-.'--
.-->
.. ..,
.
.... .:_ o
--
.
-
.t .""-.
....
..,
}l
- - 'h
-..'I..
-
/"
">;:
I.
, .,-:: '"'-
-
Loggia
G??rne wybrze??a Morza Adrjatyckie-
go, tak zwana Riviera Jugos??owia??-
ska, mog?? pod wzgl??dem klimatu
i malowniczo??ci ubiega?? si?? o palm??
pierwsze??stwa w??r??d kraj??w ??r??dziem-
nomorskich. S?? te?? one coraz wi??cej
odwiedzane przez cudzoziemc??w.
Per???? wysp dalmackich g??rnej Adrji
jest dzi??ki pi??knemu i malowniczemu
po??o??eniu wyspa Rab (Arbe) o po-
wierzchni J 03,46 qkm, liC7??ca og????em
6.000 mieszka??-
c??w. Mimo d??u-
goletniej rabun-
kowej gospodar-
ki jest ona naj-
wi??cej zalesion??.
Za czas??w pa-
nowania Wene-
cji kwit??o tutaj
jedwabnictwo. a
naWet op??acano
republice ??w.
Marka danin??
najpi??kniejsz??
prz??dz??. Ostat-
nIemI czasy za-
niechano hodo-
wli jedwabnic, a
sOCzyste morwy
sprzedaj?? ch??op-
cy po dinarze
( J 5 groszy) szkla-
neczk?? spragnio-
nym owocu go-
??ciom.
Mieszka??cy
wyspy trudni?? si?? przewa??nie rolnic-
twem. upraw?? wina, rybo????stwem. ho-
dowl?? byd??a, zw??aszcza owiec, kt??re
pas?? si?? same na pobliskich, nieza-
mieszka??ych przez ludzi wysepkach,
a jedynym ich str????em jest morze.
Walki rozb??jnik??w morskich za cza-
s??w rzymskich utrudnia??y ogromnie
rozrost wyspy. zosta??a ona najpierw
zdobyt?? przez Awar??w i dopiero p????-
\.
---
.'
-
.os.
....
ZE S??ONECZNEJ
DALMACJI
niej zamieszka???? przez S??owian. Prze-
chodzi??a r????ne koleje. Na kr??tki prze-
ci??g czasu, uda??o si?? kr??lowi Kre"'i-
mir'owi III w????czy?? j?? do Chorwacji,
ale ju?? w r. J 080 dosta??a si?? po raz
wt??ry w r??ce Wenecji. ci??gle te?? o ni??
toczy??y si?? krwawe walki. W r. 1456
poczyni??a i tutaj wielkie spustoszenie
- zaraza, od tego te?? czasu Rab nie
mog??o ju?? powr??ci?? do swej dawnej
wielko??ci.
Stolic?? wyspy jest miasteczko Rab
(Arbe) malowniczo i zacisznie po??o-
??one wzd??u?? portu. Posiada ono cha-
rakter wenecja??ski. a wi??c w??skie
uliczki. wysokie portale z tarczami
herbowemi rodzin patrycjuszowskich,
wynios??e pa??ace z terasami i balkona-
mi, oraz kamienne cysterny.
Stare mury miasta przypominaj??
dawne dzieje, a g??owy Janusa, nad
portalem pa??acu Nimiry i druga w
murze okalaj??cym cmentarz, wskazuj??
wyra??nie na czasy panowania rzym-
skiego,
Miasteczko to, licz??ce oko??o 800
mieszka??c??w, posiada cztery ko??cio??y,
z po??r??d kt??rych wyr????nia si?? ko??ci????
katedralny pod wezwaniem N. P. Marji
z 13 w., Arbe by??o bowiem dawniej
siedzib?? biskupi??, p????niej biskupstwo
zosta??o przeniesione na wysp?? Krk.
a dawny pa??ac biskupi t. zw. Vesco-
."
. .
l f i??
.
.
.....J
I..
.... --
......
-l
W ie??niaczka z Dalmacii
1.#
a
Do miasteczka przylega las pinjowy
Komrl'.ar, zamieszka??y przez miljardy
??wierszczy, kt??re panuj?? tutaj wszech-
w??adnie zag??uszaj??c ??wiegot ptasz??t.
Niemniej malownicze s?? inne miejsco-
wo??ci wyspy Rab, ??e wymieni?? dolin??
KampoT nad zatok?? ??w. Eufemji z uro-
czo po??o??onym klasztorem 00. Fran-
ciszkan??w z r. 1444. otoczonym win-
nicamI. dalej wiosk?? Barbal, w kt??rej
smakosze racz?? si?? wybornemi homa-
rami. wie?? Lo-
par i t. d.
Wzd??u?? doliny
Kampor ci ??gn??
si?? pola, a raczej
ma??e p??lka ogro-
dzone kamienia-
mi, celem ochro-
ny przed wiatrem.
Obok p??l poroz-
rzucane s?? domki
pi??trowe, muro-
wane i pokryte
dach??wk??. pro-
ste w -budowie
lecz schludne, tak
jak prostym a
schludnym jest
ich m i e s z k a-
nieco Pobo??no????
ludu jest wielka.
??wiadczy o tem
najlepiej liczba
ko??ci????k??w, kt??-
re powstaj?? przy
ka?? d e j nowo-
utworzonej wiosce. S?? one wewn??trz
pomalowane na bia??o z czerwonemi
zas??onami u okien, ubo??uchne. ale
ch??dogie.
Powierzchnia wyspy jest g??rzysta.
wzd??u?? ci??gn?? si?? g??ry Tinjaro$a o po-
k??adzie wapienia i piaskowca. C??ry.
tak na wyspach, jak i na wybrze??u
Dalmacjj, s?? dzikie i niedost??pne i tyl-
ko od p????nocy i p????noc-wschodu 721-
..
";.
'.
., )1
...-
" . 'IF.
,..
.
....
-1......-_--.
-, ."'
-;-
,,
. -..:.:tir
--
-
- -
A
____
_
".
Widok og??lny miasta Arbe
vado jest obecnie w ruinie. Ko??ci????
ten posiada przepi??knie rze??bione stale
z drzewa kasztanowego z roku 1445.
W skarbcu pokazuj?? srebrn?? szka-
tu???? (12-13 w.) z relikwjami ??w.
Krysztofa, patrona wyspy. Jednym
z zabytk??w miasta jest tak??e Pa-
lazzo dei Conle w gotyku. weneckim
z wie???? z J 3 w., obecnie jest on sie-
dzib?? magistratu.
/13_0001.djvu
r. "
. ,
" t .
L
, c I E'
,
,
-..-
1__
I
- "'o
- ,
")
'"
- :ltJ
B. :1
I '
..
. ......
, I . to
r._ ._
. ??
- :.
.
.
\
"
\
..,
r
\.
. . '\ ' , ..-
. r..I
; -
., ;:
Il
;
)
r: .-1
J
Ulaca kr??lowej Marji
lesione; strona po??udniowa jest z po-
wodu s??o??ca i wiatr??w morskich kom-
pletnie ogo??ocona, wida?? na niej tyl-
ko stercz??ce, nagie ska??y. Tam gdzie
gleba jest urodzajn?? pok??ad jej sk??a-
da si?? ze zwietrza??ego piaskowca
i marglu.
Ze zb??t udaje si?? pszenica, j??cz-
mie??, przewatnie kukurydza, rzadziej
tyto i owies. Uprawa winnic daje
wcale niez??e wino sto??owe; specjal-
no??ci?? wyspy jest doskona??e wino
zwane Prosek, kt??re wyrabiaj?? ze su-
szonych gron.
Ludno???? tutaj b. sympatyczna, od-
nosi si?? zw??aszcza do Polak??w z wiel-
k?? tyczliwo??ci??, wspominaj??c mile
pobyt polskich oficer??w zim?? na Rab.
- Uczciwo??i- i grzeczno???? i jaka??
beztroska iyciowa s?? w??a??ciwo??ci?? ich
charakteru.
M??iczy??ni zdrowi i silnie zbudowani
jui w ??redniowieczu za czas??w pano.
wania Wenecji uwaiani byli za dziel-
nych marynarzy. Kobiety s?? niskie
i szczup??e, jakby zasuszone od wia-
tr??w morskich, bardzo pracowite, na
ich to barkach
spoczywa prze-
watnie uprawa
roli, obr??bka wi-
na i zboia. Ci??-
iary wszelkie no-
sz?? one na g??o-
wie z w??a??ciw??
ludom po??udnio-
wym graCj?? 1
zr??czno??ci??. Wy-
kszta??cenie stoi
na og???? w Dal-
macji wzgl??dnie
wysoko, oho m??o-
dzieiy ucz??szcza
do szk???? po-
wszechnych.
Watnem zda-
rzeniem w tyciu
Dalmatow s??
kiermasze. Zje:!-
diaj?? si?? wtedy
kramarze z r??i-
, I
I do Arbe za wita?? ??w kiermaaz, co
dla mieszka??c??w wyspy, odci??tych od
??wiata, by??o niebywa??em zdarzeniem.
Jest to dzie?? zakup??w zimowych dla
rodzin, a dl. dziewcz??t okazja kupie-
nia sobie kolczyk??w i pier??cionk??w.
Przeciei podczas kiermaszu s?? ta??ce
ludowe, trzeba si?? wi??c na nie jako??
przystroi??. Gdy wspominam o tamtej-
szym ta??cu to przyzna?? musz??, ie nie
jest on wcale pi??knym. Ch??opacy ska-
cz?? ci??gle parami do oko??a przy d??wi??-
kach monotonnych kobzy. przyczem
dziewcz??ta te?? si?? przy????czaj??. Jest
ten taniec do???? monotonny i bez ??ycia.
Nale??y podkre??li?? ????czno????, jaka pa-
nuje pomi??dzy duchowie??stwem, a lu-
dem. Ksi??dz udziela si?? wsz??dzie', jest
on obecnym tak na zawodach ..Soko??a",
czy tet na kiermaszu, aby popatrzy??
jak si?? paraf janie jego zabawiaj??. Wi-
.
-
F
,
\
.'
,
\
I. "
i
..
,. .:;
';
.
-----,
v........
. t '\
r- ...._1
'1
---
',.
, ".??,J
??:
-.
'
.1}
f
, - f
,
l'
II.'
:??.-
Wn??trze katedry
'-
I
-'
-
-'-
"
;"'.
-'[I
,
,. --- -
-..-. -
)
:.'\.1"'--
. ;-";,
da.?? po ca??em zachowaniu si??, ie lud
ma zaufanie do swego duszpasterza
i ie stosunek pomi??dzy nim a ducho-
wie??stwem jest bardzo dobry.
Oto malownicza a zaciszna wyspa
A,be. Sk??pana w z??otych promie-
niach po??udnio-
wego s??o??ca, kr??-
luje ona nad wo-
dami Adrjatyku.
Dobrze tam
. jest wypocz???? po
_ca??orocznej umy-
s??owej pracy, a
wywo????c jUi pie-
ni??dze nasze za-
granic??, czyi nie
lepiej zostawi??
je przynajmniej
u naszych braci
"S??owian"
-
Przez P o l a-
k ?? w b. ucz??sz-
czanym na Rab.
jest Palace-Ho-
tel ..Praha".
..
nych stron. zachwalaj??c z wrodzon??
po??udniowcom ??ywo??ci?? sw??j towar.
Biada wtedy cudzoziemcowi, kt??ry
nie orjentuje si?? w cenach miejsco-
wych, bo przep??aci on s??ono katd??
drobnostk??.
Pinje
..
Helena
Kozlowlka
/14_0001.djvu
,- , I
I ' ).: ,I
I ' I
I .
i.
. I
.
.,.
I,' ?? H I
,
III I /\ .
. . ,-
.
I' \
1'1 -I
I .. I
I I
I I
wI
Napisa?? ??ywoty drzew? :tywoty praw-
dziwe, ??ywoty ??ycia, w kt??rcm jcst poezja
i tragedia, rado???? i b??l, s??o??ce i burza. Nie
te ??ywoty, o kt??rych m??wi szk??o powi??k-
szaj??ce i formu??y chemiczne. Zapewne, i to
jest ..??ywot". Ale ktory jest istotny? U cz??o-
wieka, wiemy, opo-
wie???? ??ywa jest w
pie??ni puet??w, a nie
w podr??czniku uczo-
nych. :tyjemy mi??o-
??C'??, ??yjemy smut-
kiem, ??yjemy wese-
lem, tyjemy ??wiatem,
kt??ry widzimy, czu-
jemy, s??yszymy. I nie
my??limy \\ ted y o
tem,jakieprawarz??-
dz?? naszem odczu-
waniem i co za pro-
cesy chemiczne do-
konuj?? si?? w naszem
ciele. To jest prze-
ra??liwie oboj??tne
dla cz??owieka, kt??-
ry ??yje, istota ??ycia
spoczywa gdzie in-
dziej, Wi??c patrzy-
my na biologi ?? -
nauk?? o ??ycIU -
tak samo, iak na
nauk?? o kamieniach.
Zycie kamienieje.
dotkni??te narz??-
dziem ch??odnej ob-
serwacji. Opowie????
o ??yciu w ustal h
uczone
o badacza
- o Ile przypadkiem
nie dotkn???? go gen-
jusz poezii - jest
opowie??ci?? o rze-
czach martwych.
O ??yciu pisa??
mog?? tylko poeci, lu-
dzie m??drzy, ludzie
czui??cy, ludzie za-
chwy eni, wchodz??-
cy w ??wiat, nie do-
tykalny, a jednak
naj istotniejszy.
Juljan Ejsmond
jest cz??owiek,em za-
chwyconym, Wi??c,
gdy m??wi o przy-
rodzie, kt??r?? uko-
cha?? nad wszystko,
m??wi o jej ??yciu
prawdziwem, naj-
prawdziwszem. Nie
bada, iak soki kfb_????
w gal??zi
ch drzew,
przez jakie przecho-
dz?? naczvnia, przez
jakie sitka wewnatrz
kom??rek, czy przez
kor?? sp??ywa w??giel Fol. int. Kasperlik
r??cem, prawie jak w sercu c7??ow-eka. Li??cie
szumi?? mu skarg?? ??a??osn?? albo i ??piewem po-
t??gi, opowIadaj?? o tern, co widzia??y z tragedji
i rado??ci ptak??w, ro??lin i owad??w, z w?? Isnych
walk i prz"??y??. U Ejsmonda przyroda, zwierz??-
ta, drzewa ??yj?? ludzkie m ??ycielT', przed kt??rem
rozpo.tar??y si?? jedy-
nie inne mo??liwo??ci,
inne warunki. St??d
nowe widoki. nowe
kszta??ty. nowe od-
krycIa. Poeta o??y-
wia przyr d??. I nie
mo??e u zyni?? ina-
czej. C????by rri
?? o
niej opowiedzie??,
gdyby tego uczyni??
nie potrafi??, albo nie
chcia??.
Ze wzruszeniem
prawdziwe m prze-
??ywamy z nim n-
zem g??rn?? i chmur-
n?? mi??o???? sosny
i oioruna, szare ??y-
cie br7??ski, pachn??-
c?? miodem i poezj??
pie???? lipy, odwi
cz-
ne dzieje d??bu, opro-
mienion?? ??wial??em
??cz dzieci??cych
??mier?? choinki. i on??
piosnk?? fujarki pa-
stuszej, opowiadaj??-
cej o wierzbie, kt??ra
nie umi. ra. T o jest
poezja ludzkiego ??y-
ciu, poe,ja t??sknoty
za szcz????ciem, po-
ezja m??odo??ci poezja
wiary w nie??mIertel-
no????, poezja prze??y-
cia niezwyk??ego i
wstr7??saj??cego, nie
obcego nawet pow-
szedniemu szaremu
cz??owiekowi. To jest
poezja wog??le.
tywoty drzew
Juljana Ejsmonda
czyta si?? dlatego
jak wiersze o mi??o-
??ci, s??o??cu, burzy,
u??m;echu i ??zach.
Szkoda, ??e ksiaika
nie zosta??a pr??dzej
wydana. Prosi si??
ona o artystyczn??
opraw??, o rysunek
ilustrat 'ra. A s??
przecie?? graficy,
kt??rzy linj?? i barw??
oddal?? to samo, co
Ejsmond s??owem:
:tywoty drzew.
??YWOTY DRZEW
przy' hwvcony z powietrza, a przez naczynia
g ??bJej lei??ce wznosz?? si?? soki z ziemi. Mo??e
on o tem nawet i wie ze swoich studyj, ale go
to zupdnie nie pnejmuje, i wog??le o tern nie
my??l. Gdy m??wi o soku drzew, to jest sok ??y-
cia, wzbieraj??cy ??ywem uczuciem. t??tnem go-
.??.
"
'"
"'
,.
... " lo'
J. D
POST SCRIPTUM
??WIAT NA OPAK
Nieprawdopodobna opowie???? w sz
??ciu
straszliwych rozdzia??ach.
l.
Trudno ju?? dociec, kto pieru'szy wpad??
na t?? my??l. Do????, ??e projekt zosta!' przy-
illty jednog??o??nie. Miasto jakby oszala??o.
Je??ii przedtem panowa?? zast??j w ruchu
ulicznym, w bud??etach domowych i trans-
akcjach handlowych, a pesymizm w zapa-
trywaniach na przysz??o???? - to obecnie
tempo ??vcia wzros??o niespodziewanie. Mi-
nister skarbu i spraw wewn??trznych by?? w
pe??nem prawie wyglosi?? expose o poprawie-
niu si?? og??lnej sytuacji w kraju, co by??o
dla niego okazj?? r??wnie po????dan??, jak za-
slu??on??. Ruch w stolicy kraju wzr??s?? od
dnia powstania pomys??u istotnie bardzo
"'0
:ot
Lipy przy ko??ciele
znacznie - policja zanotowala zamiast
2 - 50 przejecha??. a ruchliwo???? z??odziej,
korzystuj??cych z tlumych zebra?? i wiec??w
pod go??em niebem - r??wnie?? nic nie po-
zostawiala nic do ??yczenia.
tegji wyslala na lepszy ??wiat - chciala
wszystko zagarn???? w r??ce. Stanowisko jej
by??o niezlomne: sprawiedliwym s??dzi?? m????-
czyzny mog?? by?? tylko niewiasty starsze,
do??wiadczone, niezlomne w swych przeko-
naniach, nie to co mlode, kt??rym niech tyl-
ko lada dudek strzeli okiem, zaraz gotowe
s?? zapomnie?? o wszystkich krzywdach
i stronniczo da?? nagrod??. Zrobil si?? strasz-
ny wrzask i piek??o, wypomniano p. Agacie
jej trzech nieboszczyk??w, ale w ko??cu sta-
n????o na tem. ??e komitet b??dzie sk??ada?? sil!
p??l na p??l ze starszych i m??odszych.
W ostatniej chwili przeprowadzi??a jeszcze
pani Agata poprawk??. ??e do komitetu
wejdzie z ramienia starszych pa?? p. Marja
Jehanne Wielopolska, dla tej racji, ??e w
konkursie, by?? mo??e, wezm?? udzia?? Wielko-
polanie. co do kt??rych ona jedna posiada
peln?? bezstronno???? i u??wiadomienie.
2.
Chodzilo o rzecz zreszt?? dosy?? zabawn??.
Oto sze???? tysi??cy zawiedzionych kandydatek
na "najpi??kniejsz??" niewiast?? - poprzysi??-
g??o zl!odnie zemst?? komisji s??dziowskiej
wog??,., a calemu rodzajowi m??skiemu w
szczeg??lno??ci. Jako odwet za niesprawie-
dliwo???? postanowily u??y?? tej samej broni,
od jakiej nieszcz??sne padly. "Konkurs pi??-
kno??ci dla m????czyzn:' Z pocz??tku by??o tro-
ch?? trudno??ci z komitetem konkursowym.
Gdy si?? bowiem rozniosla !!Jie???? o konkur-
sie, pani Agata, prezeska 20 towarzystw, za-
gorzala przeciwniczka "m??skiej tyranji"
i niepocieszona wdowa trzech m??????w, kt??-
rych wed??ug wszelkich regul domowej stra-
(DokOliczel??ie na &tronie dalszej).
/15_0001.djvu
Z??UDZENIA OPTYCZNE
Mo??e mi czytelnik cofnie sw??j kredyt
moralny i ca??e zaufanie, stokro?? gro??niejsze
jednak nawet kary nie s?? w stanie po-
wstrzyma?? mnie od tej filozoficznej dyser-
tacji. W pewnych chwilach, zw??aszcza wte-
dv, kiedy nam ??ycie i kochany bli??ni do??re
do ??ywego - wydaje si?? nam, ??e czas wle-
cze si?? ??limaczym krokiem, ??e jest on sub-
stancj?? tak trudn?? do poruszenia, lepk??
i wlok??c?? si??, jak dobrze wyrobione ciasto.
Wydaje si??, ??e gdy?? si?? raz dosta?? w obr??b
tego ciasta, to musisz si?? podda?? jego leni-
wym prawom, z kt??rych nikt ci?? wypl??ta??
nie mo??e. I wtedy zaczynamy wpada??
w "Weltschmerz", czy te?? w "handr??", albo
w obydwie przyjemno??ci naraz.
A jednak, a jednak... zdaje mi si??, ??e
takie zapatrywanie to tylko z??udzenie op-
tyczne. :2:e niema ??adniejszej rzeczy nad
czas (kt??ry przechodzi codziennie ponad
naszemi g??owami r??wno i dostojnie), ??e ??y-
jemy na dnie wielkiego oceanu zdarze??,
kt??ry kolebie si??, praska w progi wieczno.
??ci, ma swoje wybuchy, rewolty, awantury,
erupcje - jednem s??owem ??yje. I nie m??-
wi?? tego tak sobie dla pocieszenia ponurych
b??cwa????w, kt??rym si?? zdaje, ??e ciasto
nudy zatopi ich w swej przera??liwej toni -
ale dlatego, ??e tak jest. :2:eby dojrze?? ten
straszliwie pr??dki bie
czasu, t?? zmienno????
i rozu.aito???? ??wiata, trzeba zestawi?? obok
siebie obserwacje z dw??ch przynajmmeJ
dni. (Patrz??c z wierzcho??ka jednego dnia
widzi si?? tylko koniec w??asnego nosa.)
Istniej?? zreszt?? przyrz??dy, kt??re mierz??
szybko???? mijaj??cych czas??w. S?? to wielkie
pokoje, pe??ne kurzu i papierzysk??w. Ka??dy
mijaj??cy dzie?? przychodzi, dyga przed sta-
rym wygni
cionym fotelem i k??adzie do akt
sw??j raport. Mo??na zaj???? do takiego ar-
chiwum, kiedy si?? chce, i przez teleskop
r????nych policyjnych i nie policyjnych zapis-
k??w spojrze?? na mijaj??cy czas. Chocia??by
tylko na ma??y jego skrawek - np. 30 lat.
Hola, nie tak pr??dko! - wo??asz zrozpaczo-
ny, bo ci zdarzenia rw?? przed nosem jak
sze??ciu bies??w. Okazuje sie. ??e w obr??bie
30 lat zasz??o kilkadziesi??t zmian, zasadni-
czych, zwrotnych. :te rok 1900 to tak
strasznie zamierzch??a przesz??o????, ??e cz??o-
wiek nie jest pewny, czy nie u??ywano wte-
dy widelc??w z kamienia ??upanego. I okazuje
si?? jeszcze jedno, ??e najwi??ksze przemiany
dokonuj?? pojedy??czy ludzie. Jednostki. By??
jeden taki. co chroma?? na lew?? nog??, a zbu-
rzy?? najsilniejszy tron w Europie. Napraw-
d??. Ale o tern mo??e jeszcze kiedy pogada-
my, z przyk??adami i towarzyszeniem po-
chwalnych cymba????w. k.
CZY DROBIAZG?
Odpowiadanie na listy jest elementarn??
zasad?? przyzwoito??ci. Zw??aszcza, je??li-
jak si?? to dzieje - za????cza si?? znaczek
pocztowy. W??a??nie - na odpowied??. Tym-
czasem zdarza si?? bardzo cz??sto, ??e osoba
prywatna, nawet powa??na instytucja, ba!
urz??d pa??stwowy, na list nie odpowiada,
nawet w terminie sp????nionym, cho?? autor
listu prosi?? o odpowied?? i za????czy?? znaczek.
"To drobiazg" powiadaj?? jedni.
"Zwyk??e przeoczenie albo bezmy??lno????" -
uspakajaj?? si?? inni.
Czy?? jednak w??a??nie sumienno???? i uczci-
wo???? nie jest konieczna w sprawach drob-
nych? Nie mo??na pos??dza?? adresata o z????
wol??. Ale co pomy??le?? o cz??owieku, kt??-
ry bez skrupu????w znaczek pocztowy chowa
do kamizelki lub... rzuca do kosza!
We wsp??????yciu z lud??mi, w korespon-
dencji musz?? by?? pewne zasady, kt??re obo-
wi??zuj?? wszystkich i kt??re nie s?? drobia-
zgiem. Cz??owiek przyzwoity odpowiada na
list, je??li za????czony jest znaczek. Genileman
odpowiada na ka?? d y list, podpisany na-
zwiskiem autora i utrzymany w tonie kul-
turalnym. (g.)
S??UCHA?? NIE UBLlZA
Jeszcze si?? uczymy, jeszcze si?? dopiero
przyzwyczajamy. Mi??dzy innemi r??wnie?? do
zasady hierarchji. Tak d??ugo wog??le nie
by??o w Polsce w??adzy, tak ma??o nawet by??o
prywatnych przedsi??biorstw na wi??ksz?? ska-
l??, ??e w??a??ciwie ka??dy Polak w stosunku do
drugiego ??y?? na zasadzie "Wolno?? Tomku
w swoim domku". Stosunki mi??dzy Polaka-
mi oparte by??y raczej na zasadzie towarzy-
skiej. R??wni z r??wnymi.
Dzisiaj to si?? zmieni??o. Z powstaniem
pa??stwa nast??puje si???? rzecz?? hierarchizacja
spo??ecze??stwa. Nie przypadkiem, na pod-
stawie stanowej czy jakich?? przywilej??w.
Ale poprostu na podstawie faktycznej.
Z jednej strony przez hierarchj?? urz??dnicz??
i wojskow??. Z drugiej jednak r??wnie?? w ??y-
ciu prywatno - spo??ecznem. A mianowicie
Jak wygl??da uprzejmo???? i wygoda w tramwaju...
wyros??o tyle wielkich przedsi??biorstw, tyle
powsta??o instytucyj, kt??re zatrudniaj?? nie
jednego, ani dw??ch, ale wi??cej ludzi, ??e
z natury rzeczy i tu zarysowa?? si?? musia??
nie ustr??j kolegjalny, niezdecydowany, nie-
okre??lony, ale ustr??j hierarchiczny, wyra??ne
rozgraniczenie kompetencyj prze??o??onych
i podw??adnych, w przeciwnym razie musia??-
by bowiem zapanowa?? zupe??ny ba??agan.
Jest to konieczno????, do kt??rej nie wszys_
cy jeszcze w Polsce si?? przyzwyczaili
wzgl??dnie zrozumieli jej konsekwencje. Zja-
wiskiem bardzo pospolitem jest dlatego cz??-
sto u podw??adnych nadmierna obawa o pre-
slige i godno????. My??l?? ci??gle o tern, czy
czasem prze??o??ony ich czem?? nie dotyka,
czy jego wymagania ich nie obra??aj??, czy
spe??niaj??c takie albo inne polecenie, i pod-
dawai??c si?? iego decyzji, nie ubli??aj?? sobie
To jest ??mieszne. S??u??ba jest s??u??b??.
a co innego ??ycie towarzyskie. W grani-
cach, obj??tych obowi??zkiem wykonywanego
zaj??cia, ??adne wykonanie polecenia nie
ubli??a. Gdy podw??adni z innego punktu wi-
dzenia zaczn?? si?? przygl??da?? zarz??dzeniom
prze??o??onego, wtedy najlepiej rozwi??za??
ca??e przedsi??biorstwo, bo nic z niego nie
wyniknie, albo prze??o??ony powinien roz-
pu??ci?? wsp????pracownik??w, bo si?? b??dzie
mniej m??czy??, robi??c odrazu wszystko sam.
Prawda, ??e trzeba umie?? r??wnie?? by??
prze??o??onym, nie wydawa?? polece??, kt??re
s?? niewykonalne, albo wygl??daj?? na szy-
kan??. I tu nie wszystko bywa w porz??dku.
Jeszcze si?? w Polsce nie wszyscy ludzie na-
uczyli umiej??tno??ci s??uchania rozkazy-
wania.
Ale to si?? zrobi zrobi?? musi. Im rych-
lej tern lepiej. (at.)
CZY TO PIES, CZY TO BIES...
Wiadomo wszystkim, ??e urz??dy w Pol-
sce pracuj?? ju?? obecnie bez zarzutu. Zda-
rzaly si?? przedtem jakie?? niedopatrzenia,
nawet niew??a??ciwo??ci, ale teraz, po pierw-
szem dziesi??cioleciu, funkcjonuj?? jak zega-
reczki. Z t?? chyba r????nic??, ??e zegarki
pracuj?? bezmy??lnie, bo bez m??zgu, a nasze
urz??dy m??zg maj??, zdarza si?? nawet, ??e
maj?? go stanowczo za du??o. Zaraz wyt??u-
macz?? dlaczego (prosz?? nie twierdzi??, ??e
przyk??ad jest b??ahy, tkwi w nim przecie??
symbol): Psy podlegaj?? policji. Osobne or-
gany policyjne interesuj?? si?? bardzo ??ywo
psami. Nawet wtedy, gdy ich ju?? dawno
niema. Interesuj?? si?? wspomnieniami, jakie
poczciwe pieski w pami??ci swoich w??a??cicieli
zostawi??y. W tym celu przysy??a si?? urz??-
dowy papier: Za wyst??pek puszczenia psa
na ulic?? bez kaga??ca w dniu 22. XII. 1929
skazuje si?? niniejszem Pana na grzywn??
z??otych lO, albo tydzie?? aresztu".
Cz??owiek skacze z rado??ci - oto jak
pracuj?? nasze urz??dy. Wprawdzie ostatnie-
go psa postrada?? przed rokiem. ale w??a-
??ciwie to nie ma znaczenia. Gd yby pies by??
(a by??by, gdyby go nie przejecha?? tramwaj),
by??by na pewno 22. XII. 1929 szed?? po uli-
cy bez kaga??ca, a wobec tego kara jest naj-
zupe??niej s??uszna. Ale?? naturalnie, p??jd??
na tydzie?? do wi??zienia, zap??ac?? kar?? w su-
mie z??otych 10,-, jeszcze na odchodnem
posprz??tam panu naczelnikowi biuro i b??d??
g??osowa?? za tern, ??eby dosta?? z??oty medal
odznaczenia za wzorowe urz??dowanie. Q.
/16_0001.djvu
Teatr w Katowicach ma osobne narodo-
we zadania i osobne wskutek tego znacze-
nie, o kt??rem rozwodzi?? si?? nie potrzeba.
Nie ka??demu natomiast znan?? jest jego or-
ganizacja i dzia??alno????. Dyrekcj?? prowadzi
Zarz??d Towarzystwa Przyjaci???? Teatru Pol-
skiego, kt??ry ma dyrektora. p. Marjana So-
ba??skiego, oraz dwu kierownik??w: w ope-
rze dyr. Milana Zun??, w dramacie dyr. Mie-
czyslawa Szpakiewicza. T en ostatni, by??y
cz??onek Reduty, sprawowa?? ju?? samodziel-
nie dyrekcj?? w Toruniu (a by??y to najlepsze
czasy tamtejszej sceny) potem gra?? i re??y-
serowa?? w Poznaniu w Teatrze Polskim, na-
st??pnie kierowa?? warszawsk?? Plac??wk?? :2:y-
wego S??owa, kt??ra inscenizowa??a rytmicz-
no-deklamacyjnie utwory poetyckie i pie??ni
ludowe. Sam artysta wytrawny i pe??en
pietyzmu dla sztuki, re??yser nader staran-
ny, dzieli si?? montowaniem sztuk z do-
??wiadczonym pod tym wzgl??dem p. W??ady-
s??awem Ryszkowskim i zebra?? odpowiedni
zesp????, tak ??e mo??e gra?? zar??wno dramat,
jak komedj?? i fars??.
Od pocz??tku sezonu, kt??ry zainauguro-
wano S??owackiego "Z??ot?? Czaszk??" (13 wie-
czor??w) i Korzeniowskiego "Starym kawa-
lerem" (211 wystawiono dotychczas :terom-
skiego "Przepi??reczk??" (11 wieczor??w)
i Szaniawskiego ..Adwokata i R????e" (7) ;
komedj?? reprezentowa??a Caillaveta i de
Flersa "??adna historja" (12), Gogola "Re-
wizor z Petersburga" (7), a grano te?? ka-
sowy melodramat "Proces Mary Dugan"
(18). W ostatnim okresie przyby??a lekka
komedja w??gierska "Sekretarka Pana Pre-
zesa", znana tak??e jako ..Mysz ko??cielna"
i Grzyma??y Siedleckiego ..Maman do wzi??-
cia", kt??ra obchodzi kolejno wszystkie sce-
ny polskie. Z Poznania, gdzie wzi????a re-
kord wystawy stukilkudziesi??ciu przedsta-
wieniami w jednym ci??gu, zaw??drowa??a do
Wilna, gdzie zyska??a 30 wieczor??w, cyfr??
na miejscowe stosunki ogromn??, dalej do
Krakowa (w pierwszej serji 15 przedsta-
wie??, dalsza nast??pi) i do Bydgoszczy.
Wracaj??c do Katowic, teatr tamtejszy
??YCIE TEATRALNE
daje przedstawienia nietylko w samem mie-
??cie, ale obje??d??a okoliczne miejscowo??ci
Bielsko, Kr??lewsk?? Hut??, Tarnowskie G??ry,
Rybnik. Pszczyn??, Nowy Bytom i Chropa-
cz??w. Powodzenie jest niema??e. Na 47 np.
przedstawieniach dramatu i komedji da-
nych od 14 wrze??nia do 5 listopoda 1929
by??o widz??w prawie 25 tysi??cy. Teatr spe??-
nia swoj?? misj??.
Skoro jeste??my na prowincji, warto
wst??pi?? do Bvdgoszczy, gdzie go??ci?? Ludwik
Solski, graj??c "Pana Jowialskiego", "Wiel-
kiego Fryderyka" i Chudog??b?? w szekspi-
rowskim "Wieczorze Trzech Kr??li" - wiel-
kie swoje mistrzowskie role. Wspomina??em
niedawno o w??tpliwym wp??ywie, jaki maj??
na poziom scen prowincjonalnych ci??g??e go-
??cinne wyst??py "gwiazd". Trzeba to b??dzie
obszerniej zargumentowa??, ale wyst??py Sol-
skiego s?? chwalebnym od tej regu??y wy-
j??tkiem.
Przyczyna jest bardzo prosta: Solski
nietylko gra swoje wielkie role, ale wsz??-
dzie, gdzie przybywa, obejmuje re??yserj??,
a wiadomo jakim jest re??yserem! Na pro-
wincji, gdzie od re??yser??w si?? nie przele-
wa. chocia?? maj?? daleko wi??cej do roboty
ni?? na scenach wielkich, jest ka??da go??cina
Solskiego jakby w??drownym kursem insce-
nizacji i gry. Szanowni go??cie-gwiazdy ma-
??o si?? zwykle troszcz??c o otoczenie i rzadko
lubi?? si?? fatygowa?? podstrajaniem go na ja-
k???? wy??sz?? tonacj??. Solski, dyrektor z na-
??ogu, niestrudzony poprawiacz i nieuleczal-
ny pedagog, zgodzi si?? na przedstawienie
dopiero wtedy, gdy wszystko idzie tak, jak
on to rozumie. M??wi si?? o nim za kulisa-
mi, ??e ..wypuszcza z aktor??w ostatni?? par??"
- ale te?? jak wygl??daj?? oni po takiej
mustrze I Czasem ich pozna?? nie mo??na. Na-
prawd??. gdyby nasz Departament Sztuki
przy Ministerstwie O??wiecenia by?? samo-
istnem Ministerstwem, albo gdyby przynaj-
mniej rozporz??dza?? jakiemi funduszami
wi??kszego kalibru, to nie mo??naby ich po??y-
teczniej zu??y?? w zakresie teatru jak anga-
??uj??c Solskiego. aby w terminach u??o??onych
obje??d??a?? sceny pozasto??eczne, gra?? i re-
??yserowa??. By??by czem?? jak wizytatorem
czy instruktorem, a jakby si?? podni??s?? po-
ziom oj!??lny naszej produkcji teatralnej!
Jest to oczywi??cie marzenie - ale mi??o po-
marzy??, zw??aszcza gdy rzeczywisto???? nie-
zawsze bywa r????owa. Bo je??eli w czem jest
s??aby punkt naszych mniejszych scen, to
w re??yserji.
Gdy za?? mowa o go??cinnych re??yserach,
to opr??cz Solskiego dw??ch takich jeszcze
po Polsce w??druje: p. Leon Schildenfeld-
Schiller, by??y re??yser teatr??w szyfmanow-
skich, kt??ry wystawi?? par?? sztuk w ??odzi
w Teatrze Miejskim pod dyrekcj?? Adwen-
towicza, a potem ma zmontowa?? w Warsza-
wie Shawa "Dom z??amanych serc" w Tea-
trze Narodowym - oraz dr. Zygmunt No-
wakowski, by??y dyrektor Teatru krakow-
skiego. kt??ry w??a??nie wystawi?? w Wilnie,
w teatrach miejskich przez p. Zelwerowicza
kierowanych, dwie sztuki: "Turandot" Goz-
ziego w opracowaniu Zegad??owicza, oraz
,Krakowiak??w i g??rali". Oba przedstawie-
nia by??y gwo??dziami krakowskiej dyrekcji
p. Nowakowskiego, zw??aszcza "Krakowia-
cy", zainscenizowani nader pomys??owo, na
tle stylizowanych dekoracyj.
Go??ciny re??yserskie s?? po??yteczne, wy-
rabiaj?? zesp???? i wnosz?? w teatr co?? trwal-
szego, co?? co pozostanie: wyrobienie akto-
r??w i od??wie??enie atmosfery artystycznej.
Natomiast go??cina wielkiej gwziad y bywa
cz??sto przedstawieniem na pytel, w zespole
ledwie sklejonym albo ca??kiem rozklejonym.
Wielkie pytanie, czy sukces kasowy -
zreszt?? efemeryczny najcz????ciej i odbijaj??-
cy si?? p????niej na przedstawieniach bez go-
??ci - op??aci si?? materjalnie na d??u??sz?? me-
t??. Ze stanowiska gospodarki artystycznej
szkody przewa??aj?? w ka??dym razie nad
stron?? dodatni??, tj. nad zadowoleniem jakie
ma publiczno???? z gry aktora-wirtuoza. Za-
tem wi??cej w??druj??cych re??yser??w, a mniej
je??d????cych znakomito??ci!
Witold Noskowski.
POST SCRIPTUM
??WIAT NA OPAK
(Doko??czenie)
3.
Warunki konkursu byly ostre. Pr%ede-
wszystkiem nikomu nie wolno b
o si??. u.chy-
li?? od brania udzia??u. W ra%le c%y/e/kol-
wiek odmowy, grozi??y straszne kary: co-
dziennie spaiony belsztyk, chroniczny brak
guzik??w u koszuli i trzy razy na tydzie??
przedsmak piek??a. Solidarno???? pod tym
wzgl??dem panowa??a niez??omTKl. Nic wi??c
dziwnego, ??e w dzie?? konkursu nie braklo
ani jednego m????czyzny. Regulamin prze-
widywal delilad?? delikwent??w przed areo-
pagiem srogich s??dzi??w w sp??dnicach, kt??-
rzy ulokowali si?? w olbrzymiej trybunie
przy stolikach z kawq i ptifurami. Dla tern
bezstronniejszego wyniku konkursu mieli de-
lillWenci defilowa?? w spc,rt..wych odzieniach
i w ca??ej pe??ni zaprezentowa?? swoje wa-
lory. Sun ,I si?? przeto d/Ugi wo?? t.cmdyda-
t??w. Jak??e?? bogaiy materja??, jaki trudny
wyb??r! Byli w??r??d nich naprawd?? dobrze
pre%eniuj??cy si??: tors silny, wzrost pi??kny,
rozdzia?? na glowie idealnie pociqgni??ty a??
ku ??opatkom, byly postacie obsiad??e cia-
??em, masywne, o g??owach rozros??ych od ko-
pania pi??ki no??nej, a nogi wygimnastykowa-
ne od ci????kiej pracy w dancingu - ale byli
i inni kandydaci, bez wielkiej trudno??ci
mo??naby si?? uczy?? na nich anatomji por??w-
nawczej, ??ebra wysterc%aly na wierzch jak
druty od staromodnych parasoli, a piszcze-
le chude straszy??y jak ??mier?? ellipska. Naj-
wi??ksz?? za?? atrakcj?? i przera??enie sia??
wok???? okaz zgo??a apokaliptyczny: wida??
by??o tylko wysokie czo??o, d??ugi nos, par??
cylindrycznych binokli i chude piszczele
rqk poplamionych atramentem. By?? to wy-
bitny pisarz, laureat jednej z nagr??d lite-
rackich, kt??ry chyba przez jakq?? latalnq
igraszk?? los??w przyb??qka?? si?? tu, bo wiado-
mo przecie??, ??e na uzyskanie nagrody pi??k-
no??ci warunki s?? daleko, daleko trud-
niejs%e.
4.
Trudno??ci byly % g??osowaniem. Ka??da
z cz??onki?? komitetu konkursowego sk??ada-
??a kartk?? wyborczq. Zdarzy??o si?? kilka
nadu??y??, ale m??j Bo??e, gdzie?? jest s??dzia,
kt??ry nie ugnie si?? pod presj?? kuszqcych
obietnic, tem bardziej, ??e tu nie chodzi??o
wcale o jakie?? tam pieni??dze, ale poprostu
o model paryskiego kapelusza, najnowszy
kr??j sukni, albo przepis na wspania??y cock-
tail. Moja znajoma, osoba uprawniona do
g??osowania by??a w prawdziwym k??opocie.
- Wie pan - trudno zdecydowa?? si??
kogo wybra??. Mam dw??ch kandydat??w:
mego narzeczonego, szampiona bokserskiego
wagi p????ci????kiej i pana Antoniego mego Iry-
zjera. Wybior?? boksera, w??ciekn?? si?? mo-
je przyjaci????ki - to prawda, ale on sam
wbije si?? w zarozumia??o???? i got??w jeszcze
uciec. Nie, glos m??j dostanie fryzjer, %u-
pe??nie zresztq mi??y i dobrze si?? prezentu-
jqcy cz??owiek.
- A mo??e Kaliskiego - wtrqcam nie-
??mia??o.
- Co! iego gryzipi??rka, tei si?? pan wy-
brai. To nie s?? ??arty, prosz?? pana. taki
konkurs.
5.
Jako?? Laureatami konkursu zostali: I.
miejsce: Anatol Wi??ciorek (mistrz biegu na
prze??aj), II. Franek Czekaj (Iryzjer dam-
ski). III. Klemens Glina (kelner), IV.. J??-
zel Sikora (zaw??d wolny), V-o Artur Orlicz
(lenor - ach ten g??os, ten g??os, co poi.
odurza i zachwyca) i VI. AlIons Nogacz
pisarz magistracki - tego ostatniego wy-
brano nato tylko, by w??r??d laureat??w nie
zbrak??o tak??e zawod??w wy??szych, umys??o-
wych).
6.
Po og??oszeniu wynik??w, rozleg??y si??
straszne krzyki. Jaki?? g??os niewie??ci %a-
wodzil p??aczliwie:
- I na to?? ci by??o zdawa?? te doktora-
ty, na to?? ??l??czenie po nocach, ??eby mi
taki wstyd zrolii??. O dobrzy ludzie, m??wi-
??am mu zawsze "Rzu?? te gryzmo??y do pie-
ca i zajmij si?? czem po??yteczne m" - ale
nie s??ucha??. I teraz na moje wysz??o.
Biedny dokt??r lilozolji szed?? teraz z po-
chylonq g??owq, we wstydzie i krzykach po-
ha??bienia pod stra??q zrozpaczonej ma????on-
ki ku domowi, gdzie mial si?? rozegra?? drugi
akt "konkursu pi??kno??ci dla m????czy%n".
A pocieszy?? si?? m??g?? tern tylko, ??e nie on
sam jeden byl w takiej syiuacji.
Pos??owie autora.
M??j Bo??e, a je??eli i w konkursach pi??-
kno??ci dla kobiet oirzymuje si?? pierwsze
nagrody wed??ug iych samych zasad, tylko
my tego nie widzimy, bo - dzi??ki jakim??
przedpote owym poglqdom - nie zwykli??-
my od kubiety ??qda?? innych legitymacyj
pr??cz paszportu pi??kno??ci.
Quis.
/17_0001.djvu
??ycie literackie
ZAPOMNIANA RODZIEWICZOWNA.
W wywiadzie, przeprowadzonym przez
jedno z pism wile??skich z I????akowicz??wn??
bezpo??rednio po przyznaniu jej nagrody li-
terackiej Wilna, zwr??ci??a wybitna poetka
uwa
?? na dorobek pisarski Rodziewicz??w-
ny, kt??ra za kilkudziesi??cioletni?? dzia??al-
no???? nie otrzyma??a dot??d ??adnej z nagr??d
literackich. Jako?? istotnie nale??y stwier-
dzi?? zupe??ne i nies??uszne zapomnienie za-
s??ug literackich autorki ..Dewajtisa". Szla-
chetna jej i pi??kna proza dzi?? jeszcze tak
??ywa i interesuj??ca, kt??ra wychowa??a kilka
pokole??, daj??c im literatur?? dobr??, zdro-
si?? w??tpliwo??c wobec zby szy1:ki
h zas??ug
odznaczenie tern wi??cej, im wi??cej budzi
si?? w??tpliwo???? wobec zbyt szybkich zas??ug
laureat??w, zw??aszcza naszej nagrody pa??-
stwowej. j. k.
NOWE WYDANIE INDEKSU.
W ostatnich miesi??cach ukaza??o si??
w druku nowe wydanie oficjalne
o ko??ciel-
nego indeksu ks.????ek :rakaza..ych do po-
wszechnego czytania. W nowem wydaniu
przeprowadzi??a papieska komisja redakcyj-
na pewne zmiany, wycofuj??c z indeksu kil-
ka dzie?? dawniejszych i uzupe??niaj??c go
nowemi pozycjami. Ko??ci????, wydaj??c in-
deks ksi????ek zakazanych, wychodzi z za??o-
??enia, ??e nie mo??na dawa?? ludziom do czy-
tania ksi????ek, kt??rych w pe??ni nie zrozu-
miej?? i przez brak odpowiedniego przygo-
towania krytycznie si?? do nich b??d?? umie-
li ustosunkowa??. w. b.
W??R??D KSI????EK
W??ODZIMIERZ LEWIK: MOJE PROWIN-
CJA??KI
Wiersze Lewika, zawarte we wspomnia-
nym wy??ej tomie, a kt??rych cz?????? druko-
wa??a na swych ??amach ..T??cza" - zjednuj??
sobie czytelnika prost?? i szczer?? form??, g????-
boko przemy??lanemi tematami i tonem, nie-
okre??lonego, urzekaj??cego -nastroju.
Poet?? absorbuj?? i zwracaj?? na siebie
uwag?? drobne, niepozorne zdarzenia, uk??a-
daj??c si?? w jego wyobra??ni w plastyczny,
harmonijny obraz, przys??oni??ty zaWSze na-
strojem, zatarte subteln?? uczuciow?? reflek-
sj??. Ten jedyny w poezji Lewika pierwia-
stek niewymierno??ci ????czy w spos??b cieka-
wy i oryginalny obraz konkretny z jego
w??a??ciw?? tre??ci??, narzuca rzeczom przedsta-
wionym ze znaczn?? plastyk?? i wyrazisto??ci??
ich poetyckie pog????bienie. Daje to w wielu
wypadkach bardzo silne efekty, efekty tern
bardziej niespodziewane, im silniej wysu-
wa?? si?? na plan pierwszy opis widziane
o
obrazu.
Taki spos??b wyra??ania swej tre??ci we-
wn??trznej stwarza jednak Sporo trudno??ci,
kt??re nie zawsze udaje si?? poecie szcz????li-
wie omin????. ????czno???? pomi??dzy obrazami
a jego w??a??ciw??, poetyck?? po en t?? ginie
nieraz w nagromadzeniu szczeg??????w opisu,
szczeg??????w wybiegaj??cych czasem poza za-
kre??lone koncepcj?? ramy.
Zebrane w ..Moich Prowincja??kach" wier-
sze pochodz?? ze zn??cznego okresu chrono-
logicznego. St??d nier??wno???? warto??ciowa.
Wi??kszo???? jednak wierszy w por??wnaniu
z mniej udanemi cechuje d????no???? do pog????-
bienia tematu, dawania mu jaknajpe??niej-
szego odpowiednika poetyckiego. Pozwala
to stwierdzi?? sta??y post??p tw??rczo??ci lwow-
skiego poety, kt??ry id??c drog?? konsekwent-
nej, wytrwa??ej pracy - doprowadzi?? mo??e
do bardzo ciekawych wynik??w. I dlatego
wolimy wzi?????? .za credo ??yciowe autora
zamiast pocz??tkowej inwokacji, ko??cowy
wiersz zbiorku:
tylko w p??uca tchu - pr????no???? w ramiona
??miechem tnijmy na odlew - i w ??wiat.
je??li ??ycie - to ??y??, a nie kona??
pod wiatr. mj. k.
Z LITERA TUR OBCYCH
Pochwa??a morza.
Mussolini propaguje niezmiernie usilnie
zaj??cie si?? spo??ecze??stwa w??oskiego - mo-
rzem, upatruj??c w rozbudowaniu floty
morskiej r??kojmi?? wielkiej pot??gi W??och.
Najprawdopodobniej w tym zwi??zku, po-
wsta??a powie???? fantastyczna V. E. Bra-
vetty "La crociera della Nave Eterna"
urozmaiconej mn??stwem przyg??d bohater-
skiej, rzekomo wymar??ej za??ogi, s??u????cej do
obrony floty w??oskiej. Znamienna jest
apoteoza czyn??w ??eglarzy, jakby chodzi??o
jawn?? i siln?? propa!!and?? ??ywio??u mor-
skiego. mpo
Z wystaw pozna??skich
(Patrz ilustracje na str_ 2-ej ..??wiat wczoraj dzi??, jutro")
Daj??c przegl??d ruchu plastycznego w Po-
znaniu w ostatnich tygodniach, nale??y za-
cz???? od dw??ch naj powa??niejszych malarzy,
Do????yckiego i Hannytkiewicza, wystawiaj??-
cych w Tow. Przyjaci???? Sztuk Pi??knych.
Malarstwo Do????yckiego jest zaWSze ory-
inalne i bojowe. Jest on jednym z nie-
wielu artyst??w w Polsce, zdobywaj??cym
si'?? stale na powa??ne prace, ??wiadcz??ce
o du??ym talencie i wysokiej kulturze. Obec-
na kolekcja obraz??w zaciekawia znowu od-
miennem ustosunkowaniem si?? do natury
i now?? jej interprotacj??. W niekt??rych
pejza??ach i w ..Dziewczynie wa??kuj??cej cia-
sto", idzie jeszcze dawnym szlakiem, nato-
miast w pejza??u ..Wn??trze lasu" i w trzech
portretach czu?? ju?? zupe??nie inn?? atmo-
sfer??. Kiedy dawniej zajmowa??a go prawie
wy????cznie starannie obrysowana sylweta
kszta??tu (w portretach, kt??r?? wype??nia?? ko-
lorem, dynamicznie silnie zestawionym) _
to teraz wi??kszy nacisk k??adzie na wydoby-
ie materjalno??ci przedmiotu, na oddanie
t????yzny plastycznej bry??y, kt??r?? buduje ob-
ficie na??o??on?? farb??. Wog??le czu?? w nim
malarza przedniej klasy, o silnym tempera-
mencie i du??ej wra??liwo??ci plastycznej.
Te ostatnie s??owa nale??y r??wnie?? zasto-
sowa?? do Hannytkiewicza. W martwych
naturach, z brawur?? malowanych (..Owo-
ce") doszed?? do rezultat??w pierwszo-
rz??dnych. W kwiatach wydobywa ich mi??k.,
ko???? tekkiem dotkni??ciem pendzta, a w pej.
za??ach daje interesuj??ce efekty ??wietlne.
Liczna kolekcja studj??w plenerowych
Krzy??a??skiego wykazuje du??y krok na-
prz??d, wyzbycie si?? dawnej, nieco sztywnej
acz zawsze sumiennej, akademickiej formy
i przej??cia do bardziej swobodnego i arty-
stycznego uj??cia obrazu. Obfity zbi??r prac
olejnych Mondrala by?? popisem zupe??nie
nieudanym. Mondral jest dobrym grafikiem
i jego typy rybak??w breto??skich, pejza??e
(..Motyw z Concarneau") i autoportret za-
s??uguje na uznanie - natomiast malarstwo
jest zupe??nie nieciekawe.
Czarnecki, skromny i cichy pracownik,
zajmuje si?? w kilku swoich lepszych akwa-
relach wi??cej tematem (religijnym), ni??
stron?? techniczn?? - reszta prac w tre??ci
zbyt konwencjonalna a w technice niedo-
ci??
ni??ta.
Bieleckie
o barwne drzeworyty s?? efek-
towne w zestawieniu kolor??w i ??wietl-
nych nastrojach, natomiast w rysunku syl-
wety barwnej cz??sto manieryczne.
Pon'idto wystawiaj??: Augustynowicz, Ba-
tycki (Ko??ci???? w Siennie), Daniel, Dziu-
rzy??ska-Rosi??ska i Mrozi??ski. Rze??b?? dziel-
nie reprezentuje Marcinkowski.
W Zwi??zku Wielkopolskich Artyst??w
Plastyk??w wystawia zbiorowo akwarele
l. Gesner??wna z Warszawy. Jakkolwiek
og??lny poziom prac nier??wny, to jednak
z mniejszej cz????ci lepszych prac wywnio-
skowa?? m"??na o talencie i usi??owaniach
m??odej artystki. Uderza przedewszystkiem
zr??czne operowan,ie akwarel?? i rozumna
d????no???? do upraszczania, widoczne przede-
wszystkiem w pejza??ach. Mniej panuje nad
szczeg????ami w typach g??ralskich, za wyj??t-
kiem jedynego: "Hucu??ka". Pejza??e "Po-
wr??t o zmroku", ..Mura?? i Hawra??" odzna-
czaj?? si?? syntetycznem i oryginalnem uj??-
ciem tematu. J. M.
-
Tre???? zeszytu B-go.
Od Redakcji - Cukiernicy i pedago-
gowie, J. Guische' go. - Do biografji Maryli
Wereszc!:ak??wny szczeg??????w troch??. S. Szpo-
ta??skiego. - Sylwetki u??miechni??te, J. Sztau-
dyngera. - O polsk?? ma-usku????. Ks St. Kraw-
czyka - Ogrodnik niebieski, J. Wiktora. _
Wystawa rewindykacyjna Dr.M.Morelowskiego.
O wizjach fantastycznych po za??yciu
pevotlu, Dr. St. Szumana. - Ze s??onecznej
Dalmacji, St_ Koz??owskiej - ??y\\oty drzew,
J. D. - ??wiat na opak, Quis - ??wiat??ocienie.
- :tycie teatralne, W. Noskowskiego. -- ??ycie
li terackie, - Z wystaw pozna??skich _
??wiat, wczoraj, dzisiaj. jutro. - Powie???? i no-
wela: Wi??zie??, M. Fija??kowskiego.
Tajem-
nica domu za Bram?? Kr610wej H. Adcunsa.
- Rozrywki umys??owe. Ok??adka: Fragment
Starego Rynku w Poznaniu Prausmiillera.
Dla zwo/enni
6w perfum fantaz.l/inych
I OMA I
OstatnIa nIedo??cigniona kreacja - dope??nia toalde: modnej-pan.
Flakony. 16.-,6.-, 2.SO
I BEL TIST AN I
upach ulubiony- czaruje wszystkich d??a swej prleple:lcnej woni
Flakony. 10.-. 7.-.3.75, 1.10
erfum
uJiafowych
?? ROZA-ISTE I
Cudowny zapach kwitn??cej kr??loweJ kwiat??w
Flakony. 8.-. 4.2
. 0.90
I :J3EZ-/STE I
uwaiC sw?? subtelnosci?? I .achwycaj??cym .apacbem
Flakony, IO.SO. S_-. 1._
Redaktor naczelny Jerzy Drobnik przyj.
muje codziennie od godz. 12J.1,-13X.
R??kopis??w niezam6wionych Redakcja nie
zwraca.
Sekretarjat redakcji otwarty jest codzien-
nie od godz 10-14.
/18_0001.djvu
-
tff' ?? ' ". ....
.._.. ." '--, . . .
ti!f:.\\
,.." ,
;-.., SWIA T ,
\
"(:
'
5
Ju'''''L /;; .",
- .-"
."..,' I
_ .\...
._ 'h L".."l . . j ' i u . i i j
....
'" I
. ........:.r
';.
\ '\ \ i??: ..::::
" "'....,.I.......??'i"'..
'U'h,_
u+.....
_UU_ I
' ,,,u,_
.
u"..,,"'_ '" 'j r I . -.-..,
" ..." lo: ....."i::.:f:..:.
..:: ff::::;;.:. .. WCZORAJ DZISIAJ
=-':::::: : \WZ ":::!:!!::::::::
. \- '.
.
.".......". -_:=:=:::.. , '.:;
::::
::.
. -.j,. -, , ':-
--
.
.... d'y u ,:
")...
JUTRO. :
Tg..,::;
;::
::.:: :::::"
,.. . "
!
;"" I
u.. ......_ W
.
. _ .""..
U___ mm'u"",,,_ - L.
.u.u.....
.
.
.
'. "" ''''
;w
::
:
:;.;=:.
f 'j ir& IW _.
':
_..??
...
;
;,;;:
_. . ",./\\,;;
I
V------L. . f . .._ I" __ ..."'..,...-....., _""u'" .u..",.. ._-7P'..r
..-
--1
I
11;1 I
I II I
11.-' I I I
I I i I I I
I I I I
I I I I
I l, I I
I I I I
I I I I
I: -,
I
I I' --c':-;'
- I I
I I., I I
I I .
I I
I I I I
I I
-.
I I
I I - .. . I I
I I I I I :
I I -> - - ., I I
I I ---
I I
I I
I
I I.. I I
I I .", , - I I
I '- -' I I
I I .1
I
' I I
I I *' I I
I I ,.'
- . ,. - I I
I I - ,- " ?? I I
I ,- I I
I I.. . .' .. I I
II ?? -l i ii
I I.. I I
II..' . II
I I I.' I I
I I ... I I I I
I I . '-.
L 1'- , '
I
I Fol, dr. T. Cypr Jan. Snieg.
L (Fregment teresu T eetru Wielkiego w Poznenlu.)
-,,
"" "
/19_0001.djvu
Z WYSTAWY W TOW. PRZY0ACI??L SZTUK PI??KNYCH W POZNANIU
lpor??w. artyku?? .,Z wyslaw pozna??skich"}
L. Do/??ycki: Portret prof.
Lisickiego.
([>0 leu'
j)
--
. '
r:
, -
, -
"
'.
-
\
.
:...
L. Dol??ycki: Portret.
(".0 p'o"'
j J
J. Mrozi??ski
..Kwiaty".
([>0 lew.j)
PO WYBORACH NA "MISS EUROP??"
l
,
--
,
. . .
,
-
-.
.:.'1 r-
.....
( 't
--
"
I
)
-
'{
. ........
J
.....
-...
-
,"
."
.-
- "
- -.
\
,
Fot. londyn.ki.
Powi!anie kr??lo-
wych: Miss Po-
l')nia (po lew.,jJ
??ciska d/oi! Miss
Europy (po pra-
wej).
([>0 ",au"jJ
, . "-
TEATR POLSKI W POZNANIU WYSTAWi?? J, R??CZKOWSKlEGO "NAD POLSKIEM MORZEM"
;-,
.
??
,
I "
J
-,. I
\ -'-.
..1/1
Scena aktu II-go. Od
lewej: pp. Zasem-
pianka, Wierzejska,
RodziewIcz.
(Po I
_j)
'-
- J iJ r
, /
.1 ji,;,
"
. - . :,
t,o.l ".<
II.'
. ,
. 'po",
\
\'
\ -
'\.
, \,. .'
,-
..1
..:
.
i-
:.b
., -t
-??
" .??}
1-.
- .
....1.
Flirt na pla??y: pp.
Ludwi??anka i Boelke.
(Po pro_j)
!\
I
.....
..... 'i
-....
/20_0001.djvu
"
>-=::-
'I
.....
,
,
I
] ! J
_\
..
:]
it) "
I
"
....
-
-
--
-..
...: -;.,..-r
--
..:I!--'
: -- -
-- ---
",
..
-.
- -
-
-
. ,.
-
,ol. Swlalowld,
Nasz statek szkolny "Lw??w" - po d??ugich
deleklch podr????ach - przyby??.ms wypo-
czynek do portu w Gdyni.
Photo-Plat.
Prof. dr. L. Cramer. cz??onek Mi??dzyoer.
Czerw. Krzy??e, przyby?? do Werszllwy ce-
lem zlIpozmmla si?? z orgllnlzacj?? obrony
przeciwgazowej w Pol!'c??.
,
"
,
I . '
. !
,.
..1 .
- - ??.; .\-
\ :
\
-??
. , -
'V ...
I ??
......
, vr
,F
'. Wyf
L -f-' .- \ ..1
, .
"
\-
...
,.
.'
1
...
'I-.
'
":..
????.??<
..
--
-.
'. 4.J
...
.
J.. . fo.
-'"' ..".
.'
'"
-;.,.
.f' _
.
'.1-'-- -
'. ,
.' .
"..
.II"-\'t.
-;.
.
;0-.
,..
--
'I'
.,
..
-
-.......
Fot. Londy??skI.
..Miss lIaU.." n..le??y do z..palo-
nych zwolenniczek sportu
automobilowego.
..-
.....
F ot. Scherl.
Dwunastu odwatnych pilot??w ameryka??skich wy
koczylo ne zn",cznej wy.
soko??cl z aeropl..nu. aby wypr??bowa?? sprawno??( spadochronu.
,
"
\
""??. . "??L."" ..... ... ....
". hl. . Je W; "....;,
..l... " -.)o
"-.,... .
,'Vi ..... 'I" _
'.
l:
I
. '.. ",:,.
., '-;;
''' 1 ' .""....
#-
,'" ?? t"", '-:J.,.
!
,_ . ./. r,-"'"
.
.. -
c.;. ---l - "",..r-!
--
...
.
""
.
-!.".
..' ." i
,')
._a.
..".
.
J{
t
.,-, -
I
,I
j:
.
-"
..i
.
,
....--
.-
"
",,-
-"- -
"'SiL-
- -s:-
....
... --
" -' - -.S l
_. I
,--,,- - -
- -
, .
- -
... ..."......
->-
.
;
-...;:.- "
Fol. Londyflskl.
B. premjer francuski. Poincor.. ju?? wyzdrowia??. Na stlifci'l: Owacyjne powll..nie
rekonw..lescenla przez wsp????pracownik??w I koleg??w. .
Fot. Scherl.
W Japonji odby??y si?? wielkie manewry wojskowe w obecn...??ci
cesarza (po prawej).
/21_0001.djvu
'"
,
,--
:..... ??
...
." .
'......
( - ,
\
, '
.
--'.
-, -
,
Wspilnialv film "Cagliostro" w realizacji R. Oswillda (wytw??rnia: fIlbatros - Wengeroff) wy??wu
tliI po raz pierwszy w Pol!>ce
kino ..S??o??ce" w Poznaniu.
TEATR WIELKI W POZNANIU
WVSTAWIL OPER?? "SZWA N DA DU DZIARZ" WE I N BERGERA
\
j
-\
-I-
?? ??
...
< t: .J
.
.
fi
'-
j.
,
..
,.
,
"r .
/
,-....
:.??' {., -??
...
\. ,-
\.
....
G????wne role w operze ..Szwanda Dudziarz" kreuj?? (od lewej): pp. Karpacki, PerkowIcz. Bojar-Przemleniecka.
/22_0001.djvu
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
5)
MIECZYS??AW FIJA??KOWSKI
WI??ZIE??
OPOWIE????
Jej smuk??a sylwetka na tle gotyckiego okna
tworzy??a obraz pe??en zagadkowego wyrazu -
zjawisko wy??amuj??ce si?? z pod wszystkich zna-
nych szablon??w.
- Wprowadzi??a mnie pani w krain?? niepraw-
dopodobie??stw.
Spojrza??a na mnie przenikliwie i jakby
z obaw??.
- W pani oczach mo??na si?? zgubi?? szukaj??c
w nich odbicia chimery, w kt??rej s?? rozkochane
- gubi?? a?? do zapami??tania - aby wko??cu nie
uirze?? nic.
. W tej chwili na jej twarzy odbi?? si?? wyraz
triumfu.
- Nie goni?? za chimerami, okres ten min????
ju?? dla mnie niepowrotnie.
Patrza??em na ni?? bezsilnie, poczas gdy ona
mia??a wzrok skierowany na wewn??trz. Nagle po-
czu??em wyra??nie jak elektryczny pr??d przeszy??
j?? od st??p do g??owy, twarz jej zap??on????a na
mgnienie oka i zn??w zastyg??a.
Na progu sali pojawi?? si?? wysoki m????czyzna.
Wszed?? bez szelestu i stan???? w p??aszczu za-
rzuconym z urz??dow?? czapk?? w r??ku. Mog??em
przyjrze?? si?? jego rysom z bliska.
By??o w nim co?? brutalnego i pa??skiego zara-
zem. M??g?? mie?? oko??o czterdziestu pi??ciu lat.
W tej chwili oboj??tne jego oczy spocz????y na mnie.
Uczu??em dotkni??cie zimnego ??elaza.
Wi??c to by?? m????, m??j rywal... he, he...
Wyprostowa??em si??, staraj??c si?? nada?? mej
osobie postaw?? nienagann??.
- Ryszardzie - zwr??ci??a si?? do niego .-
pozw??l przedstawi?? sobie - tu wymieni??a moje
nazwisko.
Pan w p??aszczu poda?? mi r??k??. Poczu??em
zimne dotkni??cie ??ylastej d??oni, podobne do do-
tkni??cia stalowych oczu.
- Pan jest odniedawna towarzyszem moich
spacer??w po lesie - obja??ni??a.
- Bardzo mi mi??o - odrzek?? z kurtuazj?? -
i dzi??kuj?? za opiek?? jak?? roztacza?? pan zapewne
nad moj?? ??on??.
Cokolwiek powsta??o w mej g??owie na temat
po??ycia tych dwojga ludzi w warunkach tak nie-
prawdopodobnych, musia??o w tej chwili prz) bra??
zgo??a odmienne kszta??ty wobec spokoju i pewno-
??Ci siebie z jak?? ??w osobliwy ma????onek, wygl??-
daj??cy b??d?? na pana z pan??w, podszed?? do tej
kobiety i poca??owa?? j?? w r??k?? z gestem, kt??rego
nie powstydzi??by si?? Romeo na schy??ku m??odosci.
Sta??em podczas tego aktu ma????e??skiej galanterji,
czuj??c si?? figur?? podrz??dn??.
- Pan pozwoli. ??e go zostawi?? w towarzy-
stwie mej ??ony - doda?? wytwornie, jakby t??uma-
cz??c si?? przede mn?? - i wyszed??.
By??em zdumiony. Sprzeczne wra??enia nast??-
puj??ce po sobie bezpo??rednio wytworzy??y zam??t
w mej g??owie. Pogodny spok??j jaki dojrza??em na
twarzy pi??knej pani, utwierdzi?? mi?? w mniemaniu,
??e jestem go??ciem w domu. gdzie dwoje solid-
nych ludzi, wiedzie sw??j zreszt?? osobliwy ??ywot
ku obop??lnemu zadowoleniu.
Nie pozosta??o mi nic innego jak trwa?? w roli
towarzysza jej le??nych w??dr??wek, w oczekiwa.
niu dalszych wydarze??. Tymczasem nadarza??a
si?? sposobno???? sp??dzenia paru nieoczekiwanych
chwil z t?? zagadkow?? kobiet??, tam w??a??nie. gdzie
indywidualno???? jej znale???? powinna sw??j pe??ny
wyraz - t. j. w jej w??asnym domu.
Osobliwy zaiste dom.
Sala o zimnych ??cianach by??a teraz pe??na pro-
mieni s??onecznych i dziwnego czaru. Pal??ce si??
na kominie szczapy roztacza??y ciep??o i wyrzuca??y
iskry - a ja czu??em ??e p??on?? na kszta??t jednej
z tych ??ci??tych jode??, nie??wiadom kresu ognia
ani rozmiar??w kl??ski jaki spowodowa?? mo??e.
- Czy pani zamierza d??ugo trwa?? w tern osa-
motnieniu, w odci??ciu od ??wiata na tej smutnej
g??rze - zapyta??em.
Zn??w ujrza??em pod brwiami jej b??ysk niepo-
koju.
- Nie - odrzek??a niespodziewanie by??
mo??e, ??e odjad?? st??d kiedy??.
- Kiedy? Czy pr??dko?
- Nie wiem.
- Dok??d?
- Daleko.
O??wiadczenie to uczyni??o na mnie piorunuj??ce
wra??enie. Wi??c to miejsce nie by??o dla niej miej-
scem przeznaczenia. Raczej chwilowym wypo-
czynkiem, etapem - odskoczni?? dla dalszych
??mia??ych poczyna??.
W dus,zy mej za??wita?? s??aby promyk nadziei.
Zaryzykowa??em zn??w pytanie:
/23_0001.djvu
.
-
-
-
-
-
-
-
- A czy pani ma zamiar kiedy?? odjecha??
st??d sama?
Po d??ugiem milczeniu odrzek??a: Nie.
Poczu??em jak ogarniaj?? mi?? jednocze??nie dwie
fale: jedna gor??ca jak lawa, druga zimna jak l??d.
Ostatnie pytanie jakie mia??em jej zada?? zamar??o
mi na ustach - mo??e by??o ono przedwczesne...
Zl??k??em si?? odpowiedzi na nie, wola??em trwa??
w niepewno??ci nadal a ta niepewno???? sprawia??a
mi jak???? niesamowit?? rozkosz.
A jednak nie mog??em si?? powstrzyma??:
- Czy pani wie, co mi?? sk??oni??o do przyj??cia
tu, aby pani?? ujrze?? w jej najbli??szem otoczeniu.
Umy??lnie po??o??y??em akcent na ostatnie m
s??owie.
- Zapewne ciekawo???? - odrzek??a.
Za??mia??em si??.
- Ha, ha, je??li ciekawo???? prowadzi do pie-
kie??, jestem z pewno??ci?? w przededniu wsl??pie-
nia w jego progi.
- Nie l??kam si?? o pana - odrzek??a powa??-
nie - ani ciekawo???? pa??ska ani przewinienia nie
wydaj?? mi si?? by?? na miar?? piekie??.
-=--- Czy?? nie wszed??em w obr??b ko??a, kt??re
w okr??g pani zakre??li?? anio?? jaki?? czy szatan.
Wiem, ??e czuj?? na sobie dzia??anie mocy niezna-
nych, kr??????cych tu po lasach...
Na ustach jej zawita?? ??w wynios??y u??miech,
o kt??ry rozbija?? si?? zwykle pr??d mych uczu??
id??cych ku niej i sp??ywa?? po jej smuk??ej postaci
rozbity na atomy ju?? bezsilny.
Nagle da??y si?? s??ysze?? kroki. Stanowczo tu
nie by??o miejsce dla ostatecznej z ni?? rozpra-
wy. Obecno???? m????a musia??a z konieczno??ci trzy-
ma?? mnie w granicach konwenans??w. Spojrza-
??em na ni?? z niemym wyrzutem, a patrza??a na
mnie z cudnym u??miechem, kt??ry czyni?? j?? jednak
coraz nieprzyst??pniejsz??.
Widz??c mnie ju?? bezbronnym, wys??a??a ku
mnie poprzez ten u??miech ciep??y promie?? przy-
ja??ni, nie pozbawiony zreszt?? naj niebezpieczniej-
szej kokieterji.
Przedsmak nieodgadnionych rozkoszy jak??
darzy?? mog??a wzajemno???? tej kobiety uderza?? mi
do g??owy.
Po chwili patrza??a na mnie zn??w z innym wy-
razem; by??a jakby rada, ??e odwiedzi??em j?? tu
w jej cichej samotni, nie przypuszczaj??c, bym
kiedykolwiek zdolny by?? uczyni?? zamach na t??
otaczaj??c?? j?? wiekow?? cisz?? - a kt??rej ona po-
wierzy??a tajemnic?? swej duszy.
Wtem drzwi otworzy??y si?? i stan???? zn??w mi??-
dzy nami pan w mundurze. Tym razem wej??cie
m????a nie zrobi??o na niej najmniejszego wra??enia.
Zbi??o mi?? to z tropu ostatecznie. Gdyby by?? cho??
cie?? jej wzajemno??ci dla mnie, jego widok w tej
chwili musia??by by?? wywo??a?? cho??by przelotny
rumieniec na jej twarzy. Tymczasem rysy jej
przybra??y tylko wyraz salonowej uprzejmo??ci.
M???? wydoby?? papiero??nic?? i wyci??gaj??c j?? ku
mnie ozwa?? si?? najnaturalniej:
- Opowiada??a mi o panu moja ??ona.
Zadr??a??em z oburzenia. Wi??c ona nie mia??a
nic lepszego do roboty, jak m??wienie z nim
o mnie. Rola g????wnego bohatera jej opowiada??
przy kominku, podczas sam na sam z m????em,
upokorzy??a mi?? i zdezorjentowa??a do reszty. Sta-
ra??em si?? ukry?? wewn??trzne zmieszanie, nadaj??c
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
- .
I
-
-
sobie poz??r mo??liwie swobodnej deziwoltury sa-
lonowca, kt??rego nic nie jest w stanie zadziwi??
ani wytr??ci?? z r??wnowagi.
- Wdzi??czny jestem losowi, ??e jestem go??-
ciem w domu, kt??ry tak osobliwie odbiega od ty_
pu przeci??tnych dom??w do jakich zwykli??my za-
gl??da?? w dni ??wi??teczne lub dni wywczas??w.
Pomimo ??e wyrazom swym stara??em si?? na-
da?? ton mo??liwie wykwintny cho?? zdawkowy je-
dnak musia??o w nich by?? co??, co obudzi??o czuj-
no???? oboj??tnych oczu pod brwiami. Spojrza??y na
mnie przenikliwie z pogard??
rzemi??c?? gdzie?? pod
salonow?? mask??.
Poczu??em, ??e obecno???? moja nabiera wyra??-
niejszych kontur??w.
- Czy nie znajduje pan - odpar?? gospodarz
??e jedynym domem przeznaczonym na ??wi??ta
i wywczasy, jest dom w??asny?
Pytanie to zaskoczy??o mi??. Czy??by mi dawa??
do zrozumienia, ??e jestem tu intruzem. W takim
razie obecno???? moja stawa??aby si?? pe??n?? znacze-
nia. By????eby zazdrosny o ni???
Sta??a przed nami w po??arach zachodz??cego
s??o??ca, kt??re pie??ci??o j?? na po??egnanie. Jej uro-
da ja??nia??a tak?? si????, ??e poczu??em zazdro????.
Siedzieli??my naprzeciw siebie, ja, intruz i on,
pan tego domu, a ona zdawa??a si?? nieobecn??, jakby
kamienne mury nie by??y w stanic zatrzyma?? jej
i uwi??zi??...
- Czy pa??stwu w tych lasach nie dokucza
samotno???? - zapyta??em po chwili.
- Czy?? w towarzystwie tak wyj??tkowej ko-
biety, jak?? jest moja ??ona mo??na si?? nudzi???
M??wi??c to pochyli?? g??ow?? w jej stron??, poczem
spojrza?? jej w oczy z jak???? ukryt??, zdecydowan??
si????.
By??o w tem zderzeniu si?? spojrze?? tyle we-
wn??trznego skupienia, ??e czu??o si?? wyra??nie
dr??enie atom??w powietrza, dziel??cego tych dwoje
ludzi. Wida?? by??o, ??e mia?? nad ni?? jak???? przewa-
g?? gdy?? opu??ci??a g??ow?? i sta??a zmieszana, jakby
pomniejszona - a twarz jej nabra??a wyrazu fi-
zycznego niemal cierpienia. On za?? spogl??da?? te-
faz na ni?? spokojnie okiem w??adcy, kt??ry
ot??w
jest ka??dej chwili, gdy zajdzie potrzeba odnie????
nad ni?? zwyci??stwo.
A wi??c mi??dzy nimi by?? stan walki?
O co?..
??r??d??em walki mi??dzy kobiet?? a m????czyzn??
mo??e by?? chyba mi??o????. Zatem kochaj?? si??.
Kochaj?? czy nienawidz???
Sta??em w obliczu jakiej?? niewiadomej sprawy,
rozgrywaj??cej si?? mi??dzy nimi na innym planie,
a sam nadaremno stara??em si?? wtargn???? w obc??
mi dziedzin??. Jakiem prawem chcia??em to uczy-
ni??.
Prawem mi??o??ci. Przecie?? ja t?? kobiet?? kocha-
??em od pierwszego wejrzenia za to odwr??cenie si??
z gestem pogardy od ca??ego ??wiata, za jej spojrze-
nie w g????b samej siebie, w kryszta??ow?? to?? nie-
odgadnionej w??asnej duszy - za to jej dostoje??-
stwo w samotno??ci - zreszt?? za oczy, za usta, za
ca??y bezmiar kobiecego czaru.
Czu??em jaka fala uczu?? wzbiera we mnie i ??e
ta zwyci??ska przed ni?? postawa drugiego m????-
czyzny staje si?? dla mnie nie do zniesienia.
I
l
i
\
:
-
-
- .
-
-
-
-
/24_0001.djvu
Jak??e nienawidzi??em go.
Po paru chwilach wewn??trzna burza ucich??a.
Nast??pi?? odp??yw nie widzialnego morza w kt??rem
pogr????eni ??yjemy, nie??wiadomi ruchu jego fal...
Na jej twarzy pojawi?? si?? zn??w uprzejmy u??-
miech, a on zn??w wyci??gn???? ku mnie pude??ko
z papierosami.
Rozmowa nasza ??lizga??a si?? nadal jak ????dka po
powierzchni jeziora bez steru i ??agli. W ????dce
tej p??yn????em ku nieznanym wybrze??om w nerwo-
wym oczekiwaniu czego??, co ma nast??pi??. Do-
znawa??em lubie??nej wprost rozkoszy w tem za-
wieszeniu nad przepa??ci?? jutra.
W pewnej chwili, gdy rozmowa osiad??a na
mieli??nie, postanowi??em przerwa?? milczenie za
wszelk?? cen??. Zwr??ci??em si?? nagle do niej, by
zechcia??a zagra?? Tristana i Izold??. Niewidzialna
fala poruszy??a wszystkie mi????nie jej twarzy, pod-
nios??a si?? z fotelu i utkwi??a wzrok w niego. Dru-
gi raz patrzeli na siebie w mej obecno??ci.
Lecz, o ile za pierwszym razem w spojrzeniach
ich zmaga??y si?? dwie si??y raczej odporne - o tyle
teraz by??o to wyra??ne skrzy??owanie si?? dw??ch
stalowych ostrzy. Stali tak naprzeciw siebie przez
chwil??, kt??ra wydawa??a mi si?? godzin?? - poczem
nast??pi??a rzecz wprost nieoczekiwana. Oto tym
razem on opu??ci?? powieki, g??ow?? wtuli?? w ramio-
na, skurczy?? si??, jakby pod dzia??aniem przemo??-
nego naporu. Tymczasem ona z wzniesion?? dum-
nie g??ow?? podesz??a do fortepianu, usiad??a i ude-
rzy??a w klawisze. Wkr??tce sala nape??ni??a si??
d??wi??kami jednej z najwi??kszych ekstaz muzycz-
nego genjuszu.
By??o co?? triumfalnego w jej mistrzowskiej
grze.
By??a tam ca??a zagadkowa jej dusza, poszukuj??-
ca wyzwolenia, by??o wo??anie w przestrze??, by??o
szcz????cie i cierpienie - by??o jakie?? niepoj??te
zwyci??stwo a zarazem kl??ska.
Muzyka gromkiemi falami bucha??a przez okno
i rozlewa??a si?? jak pow??d??. Podchwyci?? j?? wiatr,
zaszamota?? ni?? nad wierzcho??kami ??wierk??w,
wstrz??sn???? ni?? pot????ne mury i zani??s?? k??dy?? w la-
sy, gdzie rozbrzmiewa??a echem...
Jakie?? uczucia mog??y targa?? piersi??, by m??c
wydoby?? z niej tak?? si????.
Spojrza??em na niego, s??ucha?? zgaszony i bez-
silny.
Zdumiony i niezdolny do ??adnego ruchu, sie-
dzia??em a?? p??ki nie przebrzmia??y ostatnie tony...
Szaro ju?? by??o, nad g??rami ??agwi??a si?? jeszcze
??una zachodu, cho?? lasem ow??adn????y JU?? cienie
i opanowywa??y pole walki dnia z noc?? - wygra-
??aj??c strz??pami czarnych pi????ci.
Ostatnie szczapy dogasa??y na kominie, wie-
czorny ch????d przedosta?? si?? do kamiennej sali
i zn??w zapanowa??o milczenie.
Czu??em chaos w g??owie i b??l nerw??w.
- Pan zdaje si?? ma jeszcze dalek?? drog??
ockn???? mi?? g??os pana domu - cho?? niego??cinnie
to, ale radz?? i???? - ma si?? na burz??.
W samej rzeczy rozleg?? si?? g??uchy poszum
wiatru p??dz??cego stado chmur.
- ??egnam pani??. - Wyci??gn????em lodowat??
d??o??. Poczu??em ??ar gor??cej r??ki i mocny u??cisk.
- Niech nas pan odwiedzi znowu.
Blady cie?? nadziei dotkn???? mej skroni.
Stan????em przed panem w urz??dowem ubraniu.
-
-
-
-
-
-
Poda?? mi r??k??, ale mia??em wra??enie, ??e pra-
wie nie zauwa??y?? mnie, by?? pogr????ony w jakiej??
g????bokiej zadumie.
Wybieg??em z tej sali pe??nej upior??w na schody
i omal nie upad??em. Obok kamiennej studni na-
tkn????em si?? na wygolon?? posta?? jakiego?? wi??-
??nia. Wykrzywi?? do mnie cyniczn?? g??b?? i b??ys-
n???? ??a??cuchami.
Przy??pieszy??em kroku - jeszcze jeden zgrzyt
bramy, jeszcze jeden ??oskot od??wierzy - i na-
l"eszcie odetchn????em ??ywiczn?? woni??...
Gdzie?? w dalekiem okienku, po??r??d wieczor-
nych cieni zamajaczy??a posta?? kasztelanki...
Bieg??em przez las tul??c r??koma jej wizj?? do
przepe??nionej piersi.
VIII.
Wr??ci??em do domu p????no w noc pe??en naJ-
sprzeczniejszych uczu??.
Nie mog??em zasn????, g??owa mi pa??a??a, serce
bi??o przy??pieszonym t??tnem.
Czu??em, ??e zawik??a??em si?? w jak???? dziwn?? hi-
storj?? bez pocz??tku i ko??ca, ??e tam na g??rze roz-
grywa si?? jaki?? stoj??cy na miejscu dramat, jaka??
zadawniona sprawa bez wyj??cia, ??e ci ludzie pa-
trz?? sobie w oczy od lat i milcz?? - milcz?? i m??-
cz?? si??. A przy tem ta kobieta ma jaki?? niebez-
pieczny czar, kt??ry opanowa?? mi dusz?? i zmys??y,
a los postawi?? mi?? na drodze mi??dzy nim a ni??.
Moje wmieszanie si?? w ich ??ycie wydawa??o mi
si?? konieczno??ci?? wisz??c?? nade mn?? j ak fatum
i widzia??em ju?? przed sob?? drog?? walk, zwyci??stw
i mi??o??ci. Nareszcie to dla czego ??y?? warto. Do-
tychczasowe ??ycie wyda??o mi si?? bez tre??ci a my??l
powrotu do niego by??a nie do zniesienia.
. .. ......
W ci??gu tygodnia ponowi??em dwa razy moje
odwiedziny.
Jednak pierwsze wra??enia nie chcia??y si??
powt??rzy??.
Przyj??to mi?? z konwencjonaln?? serdeczno??ci??.
Rozmowa stawa??a si?? swobodniejsza, a owo po-
czucie czego?? niezwyk??e go , kt??re tak silnie
wstrz??sn????o mn?? za pierwszym razem zmala??o
teraz tak, ??e wyda??o mi si?? wynikiem egzaltowa-
nych uczu?? wype??niaj??cych si?? po brzegi.
Ona by??a weso??a w obecno??ci nas dw??ch, a ta
weso??o???? i ??miech z kt??rym zetkn????em si?? po
raz pierwszy, ods??oni??y mi w niej nowe. bogactwo
wdzi??ku i tej dziwnej kobiecej umiej??tno??ci pod-
porz??dkowywania sobie wszystkich otaczaj??cych
zjawisk i os??b. O ustach jej nie mog??em my??le??
z obawy pope??nienia szale??stwa. Tem okropniej-
sza by??a dla mnie obecno???? pana w urz??dowem
ubraniu, kt??ry pojawia?? si?? niespodziewanie, jak
uosobnienie niez??omnego prawa. Wia?? od niego
ch????d i powaga, cho?? ca??e zachowanie ujawnia??o
wysok?? kultur?? umys??ow?? i towarzysk??. Jego
spos??b zwracania si?? do ??ony, mimo pozornej
mi??kko??ci i wrodzonej kurtuazji, mia?? w sobie
co??, co stale wzbudza??o niepok??j. Nieraz stara-
??em si?? przeciwstawi?? mu swoj?? osob??, ale pr????-
ne by??y moje wysi??ki. Mia??em wra??enie, ??e w ta-
kich w??a??nie momentach, gdy przedmiotem jego
uwagi by??a ona, patrza?? na mnie jak na kogo?? zu-
pe??nie bez znaczenia. To doprowadza??o mnie do
w??ciek??o??ci I
D. c. n.
-
-
-
-
-
-
-
/25_0001.djvu
9)
HERBERT ADAM S
TAJEMNICA DOMU ZA BRAM?? KR??LOWEJ
PRZEK??AD AUTORYZOWANY ANNY SZOTTOWEJ
- Tysi??c pi????set funt??w bez stajni. B??d?? na-
dal pobiera??a czynsz za nie.
- Tysi??c pi????set funt??w to niezbyt wiele.
- Pan Turtle powiedzia??, ??e mam szcz????cie,
skoro mo
?? co??kolwiek za ten dom dosta??. Po tern
morderstwie trudniej ni?? kiedykolwiek b??dzie o na-
bywc??. Wymaga on o
romnych wk??ad??w, a na-
wet je??li go zatrzymam, to b??d?? musia??a przy-
st??pi?? do remontu, kt??ry poch??onie wi??cej, ni?? po-
siadam. To te?? sprzeda??am go.
- Razem ze skarbem?
- Panie Haswell, przecie?? pan chyba nie wie-
rzy, ??e tam co?? jest naprawd??? Mo??e i by?? jaki??
skarb, ale go ju?? niema. Powiedzia?? pan, ??e jest
jedna szansa na sto. Szukali??my. Jakim sposobem
m??g??by tam by?? jeszcze po tylu latach? Nieprzy-
jemnie jest panu, ??e podj???? pan tyle trudu napr????-
no. Ale to jest tysi??c pi????set funt??w, a dla mnie
- to jest skarb. Czy to, co Turtle m??wi?? o remon-
cie, jest prawd???
Sta??a przed nim w swojej ??nie??no bia??ej bluzie.
Patrzy?? z zadowoleniem na jej harmonijn?? posta??.
Mia??a tak?? min??, jak gdyby ju?? nap???? ??a??owa??a de-
c_yzji, kt??r?? powzi????a za namow?? po??rednika. Nie-
pewno???? za??mi??a jej b????kitne oczy. Jimmie ro-
zumia?? doskonale jej trudne po??o??enie.
- Co do remontu, to pani jest zobowi??zana
utrzymywa?? swoj?? posiad??o???? w nale??ytym stanie,
a to mo??e by?? sprawa powa??na. o ile si?? domu nie
sprzeda. W tym wypadku Turtle ma zupe??n??
s??uszno????. Nic pani nie wspomina??a o skarbie?
- Nie.
- Kto jest kupcem?
- Nie pyta??am. Namy??li??am si?? tylko, czy
mam sprzeda??, czy te?? nie, bez 'porozumienia si??
z panem.
- W jakim celu kupuj?? dom?
- Nie powiedzia?? mi te
o. Jest mi to oboj??tne,
skoro
o sprzedaj??.
- Do pewnego stopnia, tak. Nie powiedzia??
pani, ani kto kupuje, ani w jakim celu, tylko, ??e
pani musi decydowa?? si?? niezw??ocznie?
Dziewczyna skin????a
??ow??, a oczy jej wpatry-
wa??y si?? w nie
o z niepokojem.
- Mo??e pani czyni rozs??dnie - rzek?? Jimmie
- ale to wszystko jest dziwne. Mia??a pani ten
dom przez siedem lat i nie mo
??a si?? go pani po-
zby??. Potem pope??nione tam zosta??o morderstwo,
i odrazu kto?? chce
o spiesznie naby??. Zbrodnia,
jak powiedzia?? Turtle, powinnaby ludzi odstr??czy??,
a tymczasem ten kupiec chce niezw??ocznie wej????
w posiadanie domu. Czy to nie dziwne?
- Owszem.
- Ale s??yszeli??my tak??e o ukrytym skarbie. To
zn??w jest inna sprawa i mo??e stanowi?? atrakcj??.
Przypu????my, ??e kupcem jest kto??, kto wraz z Bru-
de nem wiedzia?? o istnieniu skarbu?
- Nie przysz??o mi to do g??owy.
- Mog?? si?? myli?? - naj prawdopodobniej tak
jest - ale fakt, ??e kto?? chce koniecznie ten dom
kupi??, sprawia, ??e ja chc?? koniecznie prowadzi??
poszukiwania.
Nie wspomnia?? nic o przedartej karcie golfo-
wej. Uwa??a?? za niew??a??ciwe k??a???? nacisk na b??a-
hostki, kt??re mog?? nie posiada?? ??adnego znaczenia.
- Czy mog?? si?? cofn????? - spyta??a.
- Bardzo mo??liwe. Musz?? si?? w tej sprawie
porozumie?? z Turtlem. Ale nie chcia??bym, aby pa-
ni ponios??a strat??. Przypu????my, ??e z tern wszyst-
kiem nie znajdzie pani kupca i ??e moje obawy s??
nieuzasadnione. To troch?? jak rebus, prawda?
Dziewczyna nie odpowiedzia??a. Jimmie pod-
szed?? do okna i wyjrza?? na ulic??. Pragn????
or??co,
aby odrzuci??a ofert??, a jednak nikt lepiej od nie-
go nie zdawa?? sobie sprawy, ile jest prawdy w sta-
rem przys??owiu o wr??blu w r??ku. Mo??e wcale nie
by?? na dachu kanarka, tylko jaki?? z??o??liwy gad
o jadowitern ????dle w postaci remontu. Wiedzia??,
??e czeka na je
o rad??, ale wyszkolenie prawnicze
sprzeciwia??o si?? jego ch??ciom. Prawnik mo??e ryzy-
kowa?? sam, ale musi by?? bardzo ostro??ny, gdy
w
r?? wchodz?? interesy klienta. Ale na
le przy-
sz??a mu my??l.
- Wie pani co, panno Cowley? Nonna ma du-
??o pieni??dzy. Ona i j a kupimy ten dom od pani
po trzech miesi??cach za tysi??c sze????set funt??w,
o ile pani wtedy zechce
o sprzeda??.
- Nie chce pan, abym
o sprzeda??a kupcowi
pana Turtle?
- Nie chc??. Ale pani na tern nie straci. Nonna
i j a...
- Nie. Nie mog?? przysta?? na to. Chc?? wzi????
na siebie odpowiedzialno????. Je??li pan m??wi, aby
nie sprzedawa??, to nie sprzedam, oczywi??cie, o ile
mo
?? przyzwoicie wycofa?? si?? z te
o. A potem
zobaczymy.
- Niech pani pos??ucha, - rzek?? Jimmie. -
O ile N onna kupi, to prawdopodobnie zrobi na tern
pieni??dze. Bogatym, pani wie, zawsze si?? udaje!
Ale w ci??gu trzech miesi??cy wy ja??nimy spraw??.
Znam pewne
o cie??l??, cz??owieka zas??u
ui??cel!o na
zupe??ne zaufanie. Zainstaluj?? go tam. B??dzie za-
razem dozorowa?? i prowadzi?? badanie. Usunie boa-
zerje i obudowania i r??wnie ostro??nie w??o??y je
zpowrotem. B??dzie to kosztowa??o niewiele, owa
dodatkowa setka pokryje wydadek z g??r??. Popro-
z?? pani?? o napisanie do Turtla listu, w kt??rym pa-
ni uniewa??ni sprzeda?? i skieruje go do mnie w spra-
wie dalszych instrukcyj. Tymczasem ja napisz??
pani zobowi??zanie co do nabycia domu za trzy mie-
si??ce, o ile pani zechce go sprzeda??.
Enid znowu zaprotestowa??a. Z
adza??a si?? unie-
wa??ni?? sprzeda?? i zaryzykowa?? bez ??adnej gwa-
rancji, ale Jimmie postawi?? na swoim.
- Je??eli Nonna kupi dom - rzek?? - to b??dzie
j?? nies??ychanie bawi??o,
dy b??dzie mog??a zamieni??
go na pokoje umeblowane. To jej zapewni dobry
humor na ca??e miesi??ce. Niech j?? B??g ma w swo-
/26_0001.djvu
jej opiece I Nie darowa??by mi, gdybym pozwoli??
pani sprzeda?? to nieznajomemu Turtla.
Ka??de z nich napisa??o odno??ny list. Potem
Jimmie powiedzia??:
_ Teraz musz?? pani?? po??egna?? i przekona?? si??
jak dalece Turtle zaan
a??owa?? si?? w naszem imie-
niu. Ale, alei Widzia??em si?? dzi?? rano z pani
znajomym, Filem Mackenzie.
Enid spojrza??a na niego, ale powstrzyma??a si??
od wszelkich komentarzy.
- Mi??y ch??opaczek - ci??gn???? dalej. -- Bar-
dzo mi si?? podoba jego ??agodno????. Jest obecnie
troch?? przygn??biony. Nam??wi??em go, aby po-
szed?? dzi?? po po??udniu na partj?? golfa.
Patrzy?? na ni?? z weso??ym u??miechem, ale ona
si?? nie u??miechn????a.
- Mam nadziej??, ??e pan zastanie Turtle'a -
rzek??a. - Kwest ja czasu jest tu do???? wa??na.
T o te?? Jimmie po??egna?? j?? skinieniem r??ki
i zbieg?? ze schod??w.
Teodor Turtle pami??ta?? poprzednie odwiedzi-
ny HasweIla z inspektorem Sprules i przyj???? go
z nale??n?? uprzejmo??ci??. Gdy przeczyta?? list pan-
ny Cowley, obej??cie jego sta??o si?? mniej grzeczne.
- Ju?? zap????no - rzek?? i wsta?? z krzes??a, jak
gdyby chcia?? da?? do zrozumienia, ??e wszelka dy-
skusja jest zbyteczna.
- Czemu zap????no?
- Poniewa?? dom jest sprzedany.
- Co w??a??ciwie pan rozumie pod s??owem
"sprzedany?" Jestem prawnikern, pan wiei
Teodor usiad?? zpowrotem. Musi wyj a??ni?? rzecz
temu m??odzie??cowi.
- To mianowicie, ??e otrzyma??em ofert?? i zo-
sta??em upowa??niony do jej przyj??cia.
- A teraz pan jest upowa??niony do jej odrzu-
cenia. Nalega?? pan, aby panna Cowley da??a nie-
zw??O'czn?? odpowied??, nie zO'stawi?? jej pan czasu do
naradzenia si?? z przyjaci????mi. Obecnie zmieni??a
zamiar.
- Czy pan chce przez to powiedzie??, ??e uczy-
ni??em co?? niew??a??ciwego?
W tonie tych s????w drga??o pewne oburzenie.
- Uwa??a??em zawsze, ??e panna Cowley umie
doskO'nale zarz??dza?? swemi interesami i da??em jej
wed??ug w??asnego rozumienia najlepsz?? rad??.
- Nie podaj?? tego w w??tpliwo???? - Jimmie
sk??oni?? si?? przy tern grzecznie. - Niech mi pan po-
wie dok??adnie, jak sprawa stoi? Czy O'ferta by??a
pi??mienna?
_ Nie. Proszono mnie o przed??o??enie proPO'-
zycji, a o i1eby zosta??a przyj??ta, to mia??em przed
czwart?? wygotO'wa?? kontrakt do podpisu. Mia??em
r??wnie?? przyj???? depozyt. Kontrakt jest ju?? gob-
wy.
- Dobrze. W takim razie niema kontraktu,
a pan otrzyma?? nowe instrukcje.
A co b??dzie z moj?? prowizj???
- To inna sprawa. Nie m??wi??, aby pan nie
mia?? prawa do zap??aty za tO', co pan zrobi??, ale
przedewszystkiem stwierdzamy, ??e dom nie jest
sprzedany.
Teodor Turtle spojrza?? powa??nie na m??odego
prawnika. Namy??la?? si??, jakiegoby u??y?? ar
umen-
tu. Niemi???? mu by??a ??wiadomo????, ??e zadrwiono
z jego rady.
-
-
-
-
-
_ Nie pozuj?? na filantropa, panie Haswell -
rzek?? - ale prowizja - to nie wszystko. Dom
ten przysporzy?? mi wiele k??opotu i jestem przeko-
nany, ??e panna Cowley pope??ni wielki b????d, o ile
nie przyjmie oferty.
_ Postanowi??a wzi???? na siebie ryzyko.
_ Tak, ale czy temu podo??a? Dom, jak panu
wiadomo, jest w op??akanym stanie. Jest nietylko
staro??wiecki, ale rozpada si?? w gruzy. Wymaga
odmalowania wewn??trz i zewn??trz. Nie odnawia-
no go od lat. W ka??dej chwili w??a??ciciel gruntu
mo??e za????da?? naprawy, a to b??dzie kosztowa??o
setki. Koszt podniesie si?? jeszcze, o ile zniszcze-
nie b??dzie post??powa??o dalej. Czy panna Cowley
ma na to pieni??dze? A poza tern pozostaje jesz-
cze ta sprawa morderstwa, kt??ra odstr??czy ka??-
dego.
_ Czy pan nie my??li, ??e zbrodnia b??dzie ra-
czej czynnikiem przyci??gaj??cym? Niewiele do-
m??w posiada historyczne znaczenie...
_ Taki nieszcz????liwy wypadek nie ma ??adne-
go historycznego znaczenia.
Pan Turtle odni??s?? si?? do ??artu Jimmiego zu-
pe??nie powa??nie, a Jimmie nie w??tpi?? o szczero??ci
jego pogl??d??w.
_ Je??eli dom pozostanie nadal niezamieszka-
ny, to b??dzie podlega?? coraz wi??kszemu zniszcze-
niu. Boazerje spr??chniej??. Tysi??c pi????set - to
korzystna prO'Pozycja.
- Kto j?? postawi???
_ O ile mia??aby by?? odrzucO'na, tO' wola??bym
nie wymienia?? nazwiska. W olimy zawsze a?? do
uskutecznienia tranzakcji zachowywa?? nazwisko
w tajemnicy.
_ Rozumiem pa??skie stanowisko, panie Turtle,
ale niet jestem po??rednikiem od nieruchomO'??ci.
Chcia??bym kO'niecznie wiedzie??, kto tO' jest. Je??eli
nie zechce pan powiedzie?? tegO' mnie, to powie pan,
s??dz??, inspektorowi Sprules.
_ Powiem panu - odrzek?? Turtle po chwili
_ nie dlatego, ??e pan wspomina o inspektorze
Sprules, ale pO'niewa?? nie trac?? jeszcze nadziei, ??e
pan i panna Cowley namy??licie si?? lepiej. Moim
reflektantem jest pan Feliks Grostein.
_ Feliks Grostein... Czy wie pan co?? o nim?
Czy mia?? pan z nim ju?? kiedy do czynienia w in-
teresach?
_ Nie, ale sprawdza??em adres, kt??ry mi po-
zO'stawi??. Jest to kupiec brylant??w z Hatton Gar-
den.
_ Wygl??da na kogo?? bogatego. Czy powie-
dzia??, czemu chce naby?? dom?
_ Co do tego by?? zupe??nie szczery. Powie-
dzia??, ??e mu jest potrzebny du??y dom, a przy-
puszcza, i?? ten musi by?? tani po tern, co si?? tam
zdarzy??o. Dawa?? tysi??c funt??w. Odm??wi??em. Po
d??ugich targach o??wiadczy??em mu, ??e je??li ofiaruje
tysi??c pi????set, to b??d?? radzi?? mojej klientce, aby
propozycj?? przyj????a. Z wielkim trudem uda??o mi
si?? go nam??wi??, przysta?? na podpisanie kontraktu
dzi?? o czwartej. Odm??wi?? by??oby szale??stwem.
Jimmie widzia??, ??e pan Turtle by?? szczerze
oburzony na jego zachowanie. Podoba??o mu si??
to w nim, a zreszt?? zdawa?? sobie spraw??, ??e przy-
kre mU by?? musia??o odrzucenie jego rady dla przy-
czyn, kt??rych mu nie chciano wyjawi??.
-
-
-
-
-
-
-
/27_0001.djvu
-
-
-
-
-
-
- A jednak, bez wz
l??du na to, czy to szale??-
stwo czy te?? nie, panie TurtIe, odmawiamy.
- Czy to ostatnie s??owo?
- Najostatniejsze.
- Bardzo mi przykro. Nie chcia??bym by?? nie-
grzecznym, lecz uwa??am, ??e panna Cowley uczy-
ni??aby lepiej, id??c za rad?? cz??owieka, kt??ry ma za
sob?? trzydziestoletnie do??wiadczenie w tej dziedzi-
nie, ni?? s??ucha??...
- ...niem??drego adwokata, kt??ry nie ma o rze-
czy naj s??abszego poj??cia - doko??czy?? Jimmie
i zamilk?? na chwil??. - Mo??e pan ma s??uszno????, ale
trudno, postanowienia nie zmienimy.
Pan TurtIe wsta?? ponownie z krzes??a. Powie-
dzie??, ??e by?? zirytowany, znaczy??oby bardzo ??a-
godnie wyrazi?? jego nastr??j. Mimo to jednak
przedziwnie opanowa?? sk??onno???? do kopni??cia ko-
sza na papiery.
- Ale, ale - doda?? Jimmie - przypuszczam,
??e pan otrzyma?? list panny Cowley, w kt??rym pro-
si??a o przyj??cie dozorcy. Czy pan umie??ci?? tam
kogo?
- Naco, skoro dom by?? sprzedany?
- Nie jest sprzedany.
- No c????! M??wi??em o tern z jakim?? str????em,
porz??dnym cz??owiekiem, ??onatym. Ale po obej-
rzeniu domu nie chcia?? si?? zgodzi??.
- W takim razie b??dziemy musieli poszuka??
kogo?? innego.
- To nie b??dzie ??atwe. Je??eli pa??stwo od-
rzucaj?? ofert?? pana Grosteina, to jakiej ceny mam
????da???
??adnej. O ile pan otrzyma inne zg??osze-
nie, to prosz?? skierowa?? je do mnie.
- W??tpliwe, aby si?? kto zg??osi??. Co panna
Cowley ma zamiar zrobi?? z domem?
- Jeszcze nie jest zdecydowana. Na razie
wycofujemy go ze sprzeda??y, ale wszelkie tranz-
akcje, dotycz??ce tej nieruchomo??ci, b??d?? zawiera-
ne za pa??skie m po??rednictwem. O ile pan nie od-
m??wi, to dam panu zaraz czek na dziesi???? gwinei
za trudy podj??te w zwi??zku z panem Grosteinem.
O ileby mia?? on na ten temat co?? wi??cej do powie-
dzenia, to niech go pan przy??le do mnie.
- Jest wiele du??ych dom??w za tanie pieni??-
dze - odpowiedzia?? pan Turtle pesymistycznie.
- Nie da nam jU7. znaku ??ycia.
Ale dalsze wypadki dowiod??y, ??e si?? myli??.
ROZDZIA?? XI.
Kupiec brylant??w.
Nonn?? ogarn????o wielkie podniecenie, gdy jej
Jimmie powiedzia??, ??e mo??e zosta?? w??a??cicielk??
opuszczonego domu za Bram?? Kr??lowej. Zrazu na-
my??la??a si??, co z nim pocznie, ale gdy jej o??wiad-
czy??, ??e mo??na go b??dzie przerobi?? na pokoje ume-
blowane, przysz??o jej odrazu do g??owy mn??stwo
??wietnych pomys????w, kt??re mog??yby go rozja??ni??
i upi??kszy??. Pomys??y te by??yby wprawi??y w za-
chwyt architekta i budowniczego, gdy?? takie ma-
??ostkowe wzgl??dy, jak koszt, nie by??y w nich zgo??a
brane pod uwag??.
Dotychczas ona. i Jimmie nie naruszy li prawie
wcale maj??tku, zostawionego jej przez dziadka.
Jimmie postanowi?? zdoby?? stanowisko w??asnemi si-
??ami. Mi??o mu by??o pomy??le??, ??e posiada silne
rezerwy pieni????ne, ale cho?? kocha?? Nonn?? bardzo,
-
-
-
-
-
-
nie mia?? zamiaru da?? si?? pozna?? wy????cznie jako
m???? bogatej ??ony.
Niezale??nie od tego, by??o mu bardzo przyjemnie
przekona?? si?? o s??uszno??ci swej opinji, co do tego,
??e my??l doprowadzenia do porz??dku i upi??kszenia
ponurej rudery, w razie gdyby przesz??a w ich r??ce,
zachwyci Nonn??.
- Tak si?? ciesz??, ??e nie pozwoli??e?? go kupi??
temu Feliksowi Grosteinowi - rzek??a. - Nie mo-
g?? pomy??le??, aby Enid mia??a si?? go wyzby?? przed
znalezieniem skarbu. Kiedy ka??esz rozpoCZ???? ko-
panie swemu dozorcy, Jimmie?
- Jutro od samego rana. TurtIe nie m??g?? zna-
le???? dozorcy, przedtem zanim zaprowadzimy gaz,
centralne o
rzewanie i inne urz??dzenia. Dlatego te??
zgodzi??em kogo??, kto b??dzie tam przychodzi?? co-
dziennie. Sk??d zaczniemy?
- Od salonu... ach, jak to doskonale! Ja b??-
d?? mu pomaga??a... ale... Jimmie...
- Jestem, kochanie.
- Czy nie by??oby dobrze zedrze?? te wszystkie
szkaradne tapety? S?? ciemne i brudnej musz??
by?? i tak zmienione, a b??dziemy mogli si?? rrzeko-
na??, czy tam pod niemi czego?? niema.
- M??dre kobieci??tko I Mo??e za tapet?? znaj-
dziemy drzwi do jakiej skrytki. Lepiej, oczywi??cie,
skroba?? ??ciany ni?? bawi?? si?? w wiercenie dziurek
w tynku. Je??eli si?? skarb znajdzie, to Enid b??dzie
ci mia??a wiele do zawdzi??czenia.
- Nie, tobie, Jimmie. To ty otrzyma??e?? list
kapitana Bruden i domy??li??e?? si??, jakie ma znacze-
nie. Jak my??lisz, czy to b??d?? klejnoty czy pie-
ni??dze?
- Jedno i drugie - powiedzia?? ??miej??c si??
.Jimmie. - Sztaby masywnego z??ota i rubiny wiel-
ko??ci go????bich jajek. Ale mo??e to b??dzie tylko kar-
ta papieru, zawieraj??ca staro??wieck?? recept?? na
niezawodne lekarstwo od reumatyzmu.
- O, Jimmie, chyba nie my??lisz tego? - Po-
desz??a do?? bliziutko i g??adzi??a go paluszkami po
czuprynie, gdy nagle rozleg?? si?? dzwonek u drzwi
frontowych.
- Przypuszczam, ??e to male??ki FiIipek naszej
panny Enid - rzek??. - P??jd?? zobaczy??.
Poszed?? do furtki ogrodowej, gdziE:: ujrza?? isto-
tnie ogromnego Szkota.
- Prosz?? bardzo! - rzek??. - Niech pan po-
zwoli, przedstawi?? pana ??onie. Bardzo jej pilno
dowiedzie?? si??, czy karta golfowa naprowadzi??a na
jakie?? ??lady. To ona j?? znalaz??a, wIe pan. Przy-
puszczam, ??e powiod??o si?? panu w grze?
- ??rednio - odpar?? Fil - dziesi??t?? wzi????em
trzema rzutami.
- B??dzie pan mistrzem golfa! - zawo??a?? Jim-
mie. - Taki gracz wraca zawsze do domu zmar-
twiony, ??e ??le zrobi?? par?? jamek. Dyletant jest
szcz????liwy, gdy mu si?? uda przypadkiem par?? ja-
mek wzi???? dobrze.
Nonna patrzy??a z wielkiem zaj??ciem na m??o-
dzie??ca, kt??rego mia??a zamiar pogodzi?? z jego da-
wn?? znajom??. Zachowanie i olbrzymi wzrost Fila
zrobi??y na niej dodatnie wra??enie, cho?? obawia??a
si?? troch?? o ca??o???? swego ogrodowego krzes??a, na
kt??rem usiad?? nowoprzyby??y. Trzasn????o ono sil-
nie na znak protestu, ugi????o si??... ale wytrzyma??o.
D. c. n.
/28_0001.djvu
Warunki uczestniczenia w Wielkim Kon-
kursie
torskim zosta??y podane w 5 zeszycie
..T??czy.
Termin nadsy??ania rozwi??zatl up??ywa ka??-
dorazowo w trzy tygodnie po wyj??ciu zeszytu.
Rozwi??zania naldy nadsy??a?? pod adresem:
Redakcja "T??czy", Pozna??, al. Mcrcinkowskie-
'o 22, ,.Rozrywki umys1owe".
W zeszycie niniejszym zamie??cili??my jed-
no zadanie Wielkiego KonJiursu Autc;rskiego, za
rozwi??zanie kt6rego redakcja przeznacza do
rozlosowania Dwie Dodat-
kowe Na,rody w postaci
kai??tek.
lO
6-53 8 O / -/.1,
9 1/-392/-5-23-/9
9 -26 8 -/5
O 8 -29-J7 -/2 O ;.':' !J.
-3 20 -j
-4 W!. I
-/ 3 -6 /1 1/
W . . . . .
. .
POD KIEROWNICTWEM KAZIMIERZA GILEWICZA
WIELKI KONKURS AUTORSKI
.
8. METAMO
FOZA (lV)
(Za rozwi??zanie 5 punkt6w)
Naldy rozwi??za?? siedem niiej podanych
rebusik6w, z kt??rych ka??dy posiada d....a r????-
ne rozwi??zania i wpisa?? znaczenie ich kolej-
no w kwadraty wype??nione Iiczhmi w ten
spos??b, aieby jedno znaczenie rozwi??zanych
rebusik??w znajdowa??o si?? w g6rnym kwadra-
cie, za?? drugie w dolnym. Na wpisane w kwa-
draty litery przypadn?? odpowiednie znajdu-
j??ce si?? tam liczby, kt??re nale??y algebraicz-
nie zsumowa?? z liczbami, jakie zajmuj?? w 33-
literowym alfabecie. Po wykonaniu dzia??atl
otrzymamy szereg nowych liczb z odpowied-
niemi znakami, kt6re nale??y zast??pi?? literami
J 33-literowego alfabetu. Je??eli liczba ma
znak dodatni to odliczamy j?? od A do Z; nato-
miast jeieli liczba ma znak ujemny to dla
znalezienia odpowiedniej litery odliczamy j??
od Z do A. Post??puj??c
w ten spos6b kolejno
ze wszystkiemi liczbami,
otrzymamy szereg liter,
kt??re czytane w kolejno-
??ci uk??adu odoalezianych
znaczetl rebusik6w wpisa-
nych w kwadraty z licz-
bami, dadz?? rozwi??zanie.
God??o: "W??. Czus&areni"
/_ to;.
-?
4??
. .
7 :5 /,. . .
28 j -I, 2/ -/ /8
-31,-62 -4 20 /4
'. IX3/-
S -2 2 4- 2 -1/
_I V
3 +-/7 -/0 -/9 -15
?? Q. 7 -:5 - 4 -Ir-2517
5 22 -IJ' O
- t?? . . . .
- e
/29_0001.djvu
ROZWI??ZANIA ZADAN
DWUNASTEGO TURNIEJU
ZADANIOWEGO
18. Z??01;ONA CI??G??WKA
l. Zdrowi 2. Idol. 3. Lw6w. 4. Wieek.
5. Korab. 6. Baku. 7. Ulisses. 8. Satyra.
9. Adolf. 10. Fortel. 11. Lipno. 12. Op-
Rozwi??zanie zadania 16 wykonane
przez "Prusa"
tyk. 13. Krab. 14. Baobab. 15. Boks. 16.
Szum. 17. Mr6z. 18. Zgie??k. 19. Krew.
20. Wrak. 21. Kto.
Wiktor Per - Ko:zlowski
19. ??AMIG??OWKA
(Patrz rysunkowe rozwi??zanie)
20. LOGOGRYF-PRZEK??ADANKA
l. S??onki. 2. Dzie??. 3. Zebry. 4. W??os.
5. Irena. 6. Szyb. 7. Py??. 8. Lima.
Nie by??o nas by?? las - W??odzimierz
Per%y??ski
Rozwi??zanie zadania 20 wykonane
przez "Prusa"
ROZSTRZYGNI??CIE
WIELKIEGO TURNIEJU
AUTORSKIEGO NA ROK 1929
Ni??ej podajemy spis zadad. kt6re w my??l
Wielkiego Konkursu Autorskiego zosta??y zakwa-
lifikowane do ostatecznego g??osowania. oraz
wyoik:
W grupie I:
a) Wir6wka - po Walerjana Waryszewskie.
go % Warszawy . . . . . . . . 17
b) Krzyt??wka ko??owa - p. in??. J6zela Mo-
drzplewskipgo z Lublina . . . . . 20
e) Krzy??6wka - p. Jana Stratilato z War-
szawy . . . . . . . . . . . 18
W grupie II:
a) Szarada - p. in??. J6zela ModrzeJewskie.
go z Lublina . . . . . . . . . 21
b) Szarada - p. Stani"awa Nowaka % Po-
znania . . . . . . ; . . . . 13
c) Szarada p. Stanis??awy Millerowei
%l.??czna .........22
W I1rupie III:
a) Rebus - p. Walerjana Waryuewskiego
J WarS%awy . . . . . . . . . 17
b) Rebus - p. Waclawa Teitelbauma% War-
szawy.......... .20
c) Rebus uaradowy - p. Jana Stratilaio
z Warszawy . . . . . . . . . 19
..
.-
"
... \1,'
'. ':(:
'
,
-
:>
';- ":::
??. t P.
in??. Gustaw Kamie??ski
(Gama.ton)
Gorliwy sympatyk. oraz wsp????pracownik
dzia??u "Rozrywek Umys??owych" w ..T??czy"
zasn???? w Panu dnia 31 stycznia 1930 roku
o czem zawiadamia
Redakcja
dzia??u Rozrywek Umys??owych
-
21. TAJEMNICZE PISMO
Ilustrowane pismo tygodniowe ..T??cza"
wychodzi w Poznaniu.
22. MAGICZNA FIGURA
Wyrazy wirowe pierwszej ligury: l. Ga.
rat. 2. Katar. 3. Barak. 4. Trata. 5. Ra-
taj. 6. Kajak. 7. Dakar. 8. Majak. 9.
Kataj.
W I1rupie IV:
a) Arytmografy - p. Jana Badury % Roi.
dxleni i p. Waclawa Steca J Warsza.
wy .......... 13:11
b) Lol1ogryf - p. Jana Stratilato z War-
szawv . . . . . . . . . . . 21
c) Arytmograf - p Mieczy"awa Pleillera
% Poznania. . . . . . . . . . 22
W I1rupie V:
a) Rozstawieni ??o??nierze - p. Jana Stra-
tilato % Warszawy . . . . . . . 20
b) Zadanie - ankieta - p. Mieczys??awa
Pleillera % poznar.ia . . . . . . 16
c) Konik6wka - p. Franciszka Staszaka
z B??dzina . . . . . . . . . . 19
Wobec powviszego poszczei!6lne mistrzo-
stwa grupowe na rok 1929 zdobyli:
W I1rupie I: - p. iot. J6zel Modrzejewski
z Lublina.
W grupie II: - p. Stanislaw:r Millf!rowa
z ????czna.
Najdoskonalszym preparatem
do piel??gnowania dzieci jest
HYGENOL
puder dla dzieci
IV yrazy wirowe drugiej ligury: I. Ha.
rap. 2. Arara. 3. Okara. 4. Harar. 5.
Prasa. 6. Osaka. 7. Marak. 8. Tasak. 9.
Pasat.
Wyrazy pierwszej ligury magicznej: t.
Ararat. 2. Atak. 3. Raja. 4. Makata.
Wyrazy drugiej ligury magicznej: l. Apa.
rat. 2. Arak. 3. Rasa. 4. Hakata.
.
Rozwi??zanie zadania 17 wykonane
przez "Prusa"
23. REBUS BEZ OBRAZKOW
Szaradzi??ci! Abonujcie Bialego Kruka-
lo znakomity iygodnik rozrywek umyslo-
w}lch pod redakcj?? Jana Stratilaty.
24. REBUS
Po - kole - nianie - chodz?? - ??lad - a _
mi - antena _ t . u . w.
Pokolenia nie chodz?? ??ladami antena-
t??w.
-
..
"'C)
fll??$ - 1??.Y'-
111$.
Rozwi??zanie zadania 20 wykonane
przez p. T. Blikle
W I1rupie III: - p. Waclaw TeUelbaum
z Warszawy.
W grupie IV: - p. Mieczys??aw Pleiller
z Poznania.
W grupie V: - p. Jan Slratilato z War-
szawy.
Uwaga do zadania drugiego
z Wielkiego Konkursu Autorskiego
Dla u??atwienia podajemy Czytelnikom
pierwsze litery 8-literowych wyraz6w piono-
wych: l. D. 4. R. 5 T. 6. A. 8. S. 10. U. 11.
L. 13. P. 14. T. 15. E. 17. K. 19. T. 20. P.
21. M. 22 K. 23. N. 25. P. 27. S. 28. K. 29.
R. 34. R. 35. K. 36. M. 38. N. 40. U. 41. D.
43. K. 44. O. 45. M. 50. D. 51. B. 53. P. 55.
G. 56. I. 59. R. 64. E. 65. A. 66. K. 70. K.
74. K. 75. F. 77. B.
W znaczeniach wyraz6w czytanych piono-
wo wyraz 77 ma by?? wyrazem 76.
Wobec powy??szego termin nadsy??ania roz-
wi??za?? przed??u??amy o dalsze dwa tygodnie.
ODPOWIEDZI REDAKCJI
Wielu C%ytf!lnik6w przepraszamy za op6f-
nienie w przesy??ce nagr??d i podajemy do
wiadomo??ci. ??e ze wzgl??d6w natury admini-
stracyjnej wysy??ka takowych odbywa si?? zaw-
sze dopiero w trzy do czterech tygodni po
ofot??oszenlu.
/okl_1_0001.djvu
-??{"
ZESZYT 8 CENA 1,40 zl
,L'
l.
,.'
;
"-
(
.<
;
..
j
.: '.
I "'
?? "
':.1,
< )'1
I
'I
.;: I "
,
" ;
li
,.r
j'
",Ji.
r,-
...
."'"!
pi"
-.....,..
-
.1
t
i
,..??-
....-?? f..
j'
-
(
,
,I
"
,
.... ......-
l,
'. I .,!'
'"
"
."'
.'
"
"
"
1
!I,
'fJ.
-,
,..:1
..,"'.
"
""-
----- ....
.
I "
22 L UTEOO Ig30 R.
-"""'"
".
,
-
l"
<.
t "\00.'
t--'41:"
I
-......
- -
., ftI.-
.... -
" ,
..v- "':'""
r